wtorek, 21 stycznia 2025

Baju

Dubajska czekolada. Deser, kalorie, moda, viralowy produkt, marketingowy wirus. Każdy zetknął się na pewno z tą nazwą, nie każdy skosztował tej czekolady, zwłaszcza oryginalnej. W naszym kraju można kupić za, mniej więcej, kilkadziesiąt złotych różne podróbki i wyroby dubajskopodobne takiej tabliczki. Cukroholicy zachwalają, że dobra i mlaskają; tyle że im wszystko smakuje, co słodkie. Dostępne są również przepisy na wykonanie w zaciszu kuchennym tego specjału. Wiadomo jednak, że nikt nie zna prawdziwej receptury, bo jest to chronione niczym brylanty, więc można się co najwyżej zbliżyć do rozkoszy prawdziwego smaku. Kombinatoryka sięga nawet grup, np. dziesięciu osób, które kupują oryginalną czekoladę za kilkaset złotych na tzw. spółę i chapią kawałeczek, uprzednio odmierzony. Chapanie nie jest jednak miarodajnym źródłem informacji; można chapnąć i smaku nie poczuć. Koneserzy radzą sobie chwilówką albo kredytem na dubajską czekoladę. Czekoladowe okredytowanie niesie nową jakość słodkiego kredytu; spłaca się go ze wspomnieniem krótkotrwałej radości i głupiego zrywu. Dubajska czekolada to także pomysł na prezent przy ważnych okazjach, jeśli liczy się, że obdarowany poczęstuje. Wtedy dochodzi do zgrzytu Wszechświata; obdarowujący ma oczekiwania względem obdarowanego, kupuje prezent komuś a trochę sobie. Kiedyś nastaną czasy, gdy w każdej kuchni będą szafki wypełnione po brzegi dubajską czekoladą. Za siedmioma górami i za siedmioma lasami była taka kuchnia...