niedziela, 9 marca 2025
sobota, 1 marca 2025
Wirtualna herbatka
Szanowni Państwo, Drodzy Przyjaciele,
dobrze jest wiedzieć, że na naszej życiowej drodze jest ktoś obok, ktoś jeszcze. Myśli się materializują, słowa spełniają jak przepowiednie. Dobre energie otulają nas płaszczem ochrony przed atakującym kłem. Nie zawsze tak się dzieje, że rozmawiamy ze sobą, pomagamy sobie nawzajem uporządkować świat i posprzątać naszą przestrzeń. W życiu zdarzają się też takie momenty, kiedy z oparów mgły wynurzają się zarysy tych, którzy jednak są i przyjdą, gdy dowiedzą się, że od nich coś zależy.
Kochani, dostałam więcej gratulacji niż głosów, chociaż ta liczba oddanych na mnie klików i SMS-ów jest oszałamiająca. Nie jestem w stanie każdemu z osobna podziękować, a nie chcę nikogo pominąć, dlatego tutaj na moim Baribumie zwracam się do Was wszystkich.
Za każdy klik, za każdy SMS, za kciuki, za życzenia powodzenia, za każde dobre słowo, za każdą ciepłą myśl - niech Was Bóg błogosławi!!!
Jestem dumna z tytułu Osobowość Roku 2024 Olsztyna w kategorii Kultura. Urodziłam się w Olsztynie prawie 59 lat temu. Tak się złożyło, że akurat w olsztyńskim lesie, co narzuciło mi dzikie i niedostępne usposobienie. Pierwszą nagrodę literacką odebrałam mając lat 5 (tego, oczywiście, nie podaję do ogólnodostępnej biografii) w nadmorskim kurorcie, gdzie przebywałam z Rodzicami na wczasach. Uznaliśmy z moim Ojcem, że nie ma w regulaminie dolnej granicy wieku, więc poszliśmy w ciemno. Ojciec postawił mnie na krześle przed jurorami, a po moim, jak to mówią, wykonie, komisja udała się do pobliskiego sklepu zabawkarskiego celem zakupu dla zwycięzcy adekwatnej nagrody. Plastikową lalkę w niebieskim kubraczku długo trzymałam na szafie jako osobiste trofeum. Moi Rodzice uważali gdzieś do mojego 12. roku życia, że z tego wyrosnę i mi przejdzie. Jednak kiedy redakcja, jednego z ważniejszych periodyków dla pokolenia młodych w Polsce, wysłała gruby list do moich Rodziców z recenzją mojej twórczości, zmienili zdanie. Wszystko bowiem się wtedy wydało; że nie kupowałam sobie lodów za kieszonkowe tylko papier, koperty i znaczki, i wysyłałam swoje teksty do ogólnopolskiej prasy. Po śmierci mojego Taty (ostatnia klasa szkoły podstawowej), Mama postawiła na parapecie słoik po ogórkach z napisem "na maszynę do pisania dla Ewy". Przez dwa lata czytała każde ogłoszenie w gazecie i oszczędzała na wszystkim. Używaną Optimę, z wałkiem długim jak marzenie o ślubnym welonie, wiozłyśmy taksówką. Pierwszy napisany na niej wiersz został opublikowany w roku 1983 ("Głos Młodych"), od tamtej pory minęło ponad 40. lat i całą resztę mojego literackiego życia już znacie bądź możecie poznać (źrodełka podane pod moim zdjęciem na Baribumie).
Dzisiaj tak trochę nietypowo jak na mnie, bo bardziej osobiście, trochę jak przy herbacie na prywatnych pogaduszkach. Wyobraźmy sobie, że dzisiaj siedzimy sobie razem przy stole i opowiadam Tobie o małej kilkuletniej Ewuni, która z całą powagą swoich lat oznajmiła, że będzie pisarką... i Tobie, i Tobie, i jeszcze Tobie. Każdemu z Was. Każdej z Osób, która chciała poświęcić swój czas, uwagę, a nawet pieniądze, bym wygrała.
Jakoś około mojego 12. roku życia, tuż po otrzymanych recenzjach mojej twórczości, Ojciec zabrał mnie do Domu Środowisk Twórczych, żebym zobaczyła jak wyglada prawdziwy pisarz. Po wyjsciu z DŚT zapytał mnie o wrażenia. Powiedziałam, że w tumanach dymu niewiele było widać, ale wszyscy byli w szarych garniturach, raczej rozczochrani i podpici, i jak dla mnie to strasznie starzy. Wtedy ojciec wygłosił mowę, którą zapamiętałam na całe życie - masz wybór; albo będziesz dobrą pisarką, albo starym, rozczochranym pijakiem w szarym garniturze... :)))
A teraz stuknijmy się kubkami w serduszka 💜