poniedziałek, 14 lipca 2025

Nawigator postpandemiczny


 

                Ortodoksyjna Żydówka w wigilię Pesach jeździ po kraju i opowiada jak to jest być Żydówką w Polsce. Ubrana w sukienkę z sieciówki, matka gromadki dzieci, zostawia - przed najważniejszym żydowskim świętem - dom i wybiera się w tournée promujące ją i jej publikację. Temat Żydówki w Polsce brzmi dla mnie tak samo jak temat Araba z Nidzicy, homoseksualisty w Działdowie czy islamisty z Grudziądza. Brzmi źle, nawet bardzo źle, rasistowsko. Zakłada bowiem jakiś element ekscesu w normalności i zwraca uwagę czymś, czym nie powinien. Sam fakt, że ktoś z racji swojej przynależności etnicznej, pochodzenia czy religii robi event, jest wielce zastanawiający. W tym samym niemalże czasie ortodoksyjny katolik przesyła zdjęcia chmury na niebie ułożonej w kształcie serca z opisem, że 03.04.2023r. w Krakowie takie zjawisko miało miejsce, co należy rozumieć, że Papież nas pozdrawia. Ortodoksyjny katolik w Wielki Tydzień, a więc najważniejszy w religii rzymsko-katolickiej tydzień męczeńskiej śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, widzi w ułożeniu chmur na niebie MMS-a od Papieża.

                Od 2020 roku tradycyjnie już pierwszy kwartał jest mocnym apokaliptycznym uderzeniem w plecy zwykłego człowieka. Chociaż być zwykłym człowiekiem to wyjątkowy przywilej, bo tacy ludzie nie wzbudzają zainteresowania, a co za tym idzie nie są piętnowani medialnie. Początek roku 2020 to pandemia koronawirusa i zakazy spacerów po lesie,  przymusowe lockdowny uziemiające ludzi w ich własnych domach, które doprowadziły do bankructwa i upadłości wielu firm. Kagańce w postaci maseczek obowiązkowe nawet w drodze do śmietnika, polewanie spirytusem wyschniętej skóry rąk i liczenie członków rodziny przy świątecznym stole.

               Rok 2021 przyniósł długo wyczekiwaną szczepionkę, która pojawiła się zdaniem niektórych naukowców zbyt szybko, a czas potrzebny na jej raportowanie okazał się jednak za krótki, by z całkowitą pewnością orzec co do jej bezpieczeństwa. W każdym razie jej dystrybucja wzbudziła podejrzenia, że podawana jest osobom uprzywilejowanym a reszcie grozi wybicie przez koronawirusa. Kiedy zostaliśmy utwierdzeni w przekonaniu, że szczepionki wystarczy dla wszystkich i koronawirus nas nie wybije, wzniosły się liczne głosy, że szczepionka jest zabójczą bronią i jej przyjęcie nas wybije, a sam wirus to pikuś. Powstały dwa silne obozy szczepiących się i foliarzy szydzących z tych szczepiących się. Foliarze snuli wizje małych osad, w których będą mieszkać ze swoim poletkiem, które zapewni im plony ziemi niezbędne do przeżycia. Szczepionkowcy otwarcie przestrzegali przeciwników o wykluczeniu ich ze społeczności i obawach względem przywleczonego przez nich wirusa. Całkowicie został pominięty wstęp, gdzie wspólnie węszono spisek uknuty przez celebrytów, którzy potajemnie wyciągali odsłonięte przedramię do iniekcji. Znani aktorzy bili się publicznie w piersi za przyjęcie pierwszej dawki i przepraszali, że wzięli szczepionkę, która miała trafić do utylizacji. Z egoizmu zapomnieli zadzwonić do reszty populacji i powiadomić o jednej wolnej dawce.

Po zgonach w wyniku zakażenia koronawirusem, przyszły niewyjaśnione zgony, które zdaniem wielu osób pod patronatem folii, były następstwem przyjętej szczepionki. Pojawiły się dywagacje, który ze zgonów jest słuszniejszy a która śmierć lżejsza. Pandemia trwała dalej, uczniowie w domach próbowali zdalnie skakać przez kozła i obserwować komórkę łodygi pod mikroskopem.

                    Nastał rok 2022 i wielu twierdziło, że co nas nie zabije to nas wzmocni i czas wracać do normalnego życia ze szczepionką lub bez. Kontrowersje się nasilały, bo dawki broni na wirusa zwiększały się o przypominające, a z nimi szanse na zakrzepy i inne poszczepienne powikłania. Jednak apokaliptyczny ząb wbił się w historię z drugiej strony i wybuchła wojna. Zdaniem niektórych, w tym samego Papieża Franciszka, III wojna światowa. Strach i destabilizacja ogarnęły zaszczepionych i niezaszczepionych. Niedotleniony przez maseczki i osłabiony Covidem bądź szczepieniem naród, mimo znacznego wyczerpania portfela przez lockdowny, pędził z odsieczą swoim braciom na Ukrainie. Pieniądze, środki czystości, żywność, leki, mieszkania, miejsce w pokoju, wszystko, co mogło tylko pomóc. Przyjęliśmy miliony uchodźców i jakoś nie było sposobności, by restrykcyjnie traktować paszporty covidowe i egzekwować noszenie maseczek. Koronawirus stawał się coraz bledszy, w miarę gdy prawdopodobieństwo uderzenia nuklearnego rosło. W aptekach topniały lawinowo ilości jodku potasu, który społeczeństwo kupowało na wszelki wypad i czarniejszą czarną godzinę. W punktach zbiórek pomocy dla Ukrainy panie żądały tylko nowej odzieży z metką, podczas gdy w nawiązaniu do eko i samego portfela, społeczeństwo ubiera się w lumpeksach. Nie wiem, czy przez te metki, czy ad hoc, ale na granicy w zbiórkach odzieży królowały stroje plażowe i sylwestrowe suknie, przypominam, przeznaczone dla ludzi dotkniętych wojną. Niektórym myliła się pomoc  z czyszczeniem szaf na tzw. wiosenne porządki. Dużo było dymu, że ktoś nie dostał pracy, bo zatrudniali w pierwszym rzędzie Ukraińców. Jakby pierwsze uniesienia i zryw powstańczy do niesienia pomocy przeszedł w rozczarowanie, że wszystko ma iść z kieszeni Kowalskiego.

                 Wojna trwa nadal i obrazy, nie do wyobrażenia jeszcze nie tak dawno,  już się zacierają z codziennością, bo żyć trzeba dalej, a żyć jest coraz ciężej. Kiedy dzielny naród oddał już ostatnie konserwy oraz ibuprofen a świnka skarbonka pokazała różowe denko, nadeszła inflacja z chichotem szatana. Żarty z lat ubiegłych o windującej cenie pietruszki stały się czerstwe, bo ceny czynszowe, benzyny, no i samej żywności są, realnym progiem dla większości, nie do przeskoczenia. Kombinacje jak ukręcić z mąki i wody zupę, drugie danie i deser są za trudne dla udręczonej rodziny. Porady typu: jedz mniej a więcej oddychaj, żuj dłużej, delektuj się plasterkiem ziemniaka, nie przekonują żołądka. W tle 15-minutowe miasta dla naszego dobra, by wszystko za mordę trzymać, tzn. żeby każdy miał kino w bloku i filharmonię na osiedlu. Szarańcza, tym razem nie jako plaga, tylko źródło pożywienia. Mamy jeść jak ptaki i gady, i ma się stać cud, i kwas solny w naszym żołądku rozpuści chitynowe pancerze. Logicznym jest, że społeczeństwo drapieżników eko oraz wege zamiast zjadać ptactwo i ryby, będzie jeść robale i owady. A co na to ekosystem i jego biorównowaga? Dlaczego życie kurczaka trzeba chronić a życiem świerszcza pomiatać?

                    Ale mamy 2023 rok i brat wystąpił przeciw bratu. Podniesiona łapa na osobę świętą doprowadziła do niespotykanej eskalacji hejtu, ale i wzajemnego oddalenia. Ten konflikt wzniósł podziały nawet w najmniejszej społecznej komórce, jaką stanowi najbliższa rodzina. Występując przeciw Janowi Pawłowi II burzymy swój własny dach i stajemy się łatwym, bo odkrytym celem. Ktoś, kto wymyślił w ogóle sam ten temat, jest bardzo przebiegłym taktykiem i strategiem. Nic z taką zręcznością nie osłabia organizmu, jakim jest naród, jak pozbawienie go tego, co go scala. To fenomen, który ma swojego demona. Stajemy się pozbawieni ojca, jego opieki a nade wszystko poczucia, że on jest nasz. To nas rozdziela i rozdziera, a cementowało kilkadziesiąt lat oraz dało nadzieję i siłę do działań, których nigdy byśmy się nie podjęli. Oczekiwanie na tzw. „prawdę” jest naiwne i wynikające ze słabego rozeznania. Światem rządzi tak naprawdę garstka ludzi. Ci ludzie popełniają codziennie różne błędy, o których nie jesteśmy informowani, ponieważ jako społeczeństwo mamy mieć poczucie jakiejś stabilności. Gdybyśmy mieli pełną świadomość, co dzieje się na górze, nie bylibyśmy w stanie normalnie żyć. Ta garstka ludzi decyduje o tym, czego się dowiemy a czego się nigdy nie dowiemy, a przynajmniej nie w naszej epoce. To wyższa konieczność. Konieczność ich czy nasza? Jakby na to nie patrzeć rytm naszego życia określają media. Media stymulują poziomy zagrożenia, konfliktu, spekulacji. Media to władza; są w stanie wywołać burzę w szklance wody i nie podejmować tematu z im tylko wiadomych względów. Ich wiedza spływa od tych, którzy kierują światem i chcą mieć akurat taki jego obraz. Jan Paweł II był papieżem i był człowiekiem. Jako papież znajdował się w najbardziej zawiłych strukturach kościoła, rządów i polityki. Podejmował decyzje, które były uwikłane w taki stopień komplikacji, że potrzebowalibyśmy całego kontekstu różnych ram czasowych i wiedzy, by cokolwiek pojąć albo i nie. Karol Wojtyła nie żyje i nie może wypowiedzieć się w temacie, który zna najpełniej i najlepiej. Znikające i pojawiające się dokumenty nie sprawią, bym wyparła się zdania, że o zmarłych mówi się dobrze albo w ogóle. A jeśli zmarły jest święty to jakim prawem można mu tę świętość podbierać a zasługi podkradać? Rzucając kamieniem w Św. Jana Pawła II rzucamy w siebie, bo na oczach całego świata odbieramy sobie to, czego ten właśnie świat nam zazdrościł.

Potrzebujemy zjednoczenia. Wszyscy. Bez wyjątku. Człowieka gubi lęk, który przesłania cały kontekst. Dostęp do wiadomości, opinii i komentarzy spotęgował lęk o niespotykanej dotąd skali. Boimy się wojny, zarazy, głodu, bezrobocia, biedy, etc. Kiedyś człowiek wracał z pracy, zjadał obiad i szedł na działkę. Jak padało to na kawę do sąsiadki. Robił różne rzeczy, ale telewizor włączał o 19.30 na „Wiadomości”. Nie do pomyślenia a było to tak niedawno. Dzisiaj wiadomości pchają się same chciane czy niechciane, działki są w odwrocie a sąsiedzi niedostępni. Jesteśmy bardzo samotną populacją, niepoukładaną bez komputera i telefonu. A to sieć nas właśnie niszczy, to co układa dzień, alertuje go w jakimś stopniu odwracając uwagę od kogoś/czegoś obok. Dostajemy ostrzeżenia. że sypnie śnieg albo zagrzmi. To jest naturalne, ale przedstawia się naturę w taki sposób, by zburzyć nasz spokój. Najskuteczniejszym antidotum  na lęk jest agresja, gdy zwierzę atakuje przestaje się bać, koncentruje się na ataku. W sieci atakuje się już wszystko. Łatwiej przyjmuje się złe słowa o kimś niż dobre, łatwiej znosi się porażkę kogoś niż jego szczęście, łatwiej plotkuje się rozładowując swoją zazdrość niż budując szacunek wobec obiektu plotek. To się staje zakaźne, rozmnaża się, pomału zaczyna brakować dobrych słów. A jeśli nawet? Niedawno natknęłam się na zdjęcie naszego uznanego, wiekowego już, aktora z jego piękną, o wiele młodszą, żoną. Pod zdjęciem komentarz „piękna para, w ogóle nie widać różnicy wieku”.

Hologramy i portale, które można otworzyć znając odpowiednie systemy, inteligentne jaszczury kryjące się w kotach i powszechnie znanych osobistościach, cywilizacje, które nas inwigilują i czerpią naszą energię. Nie bardzo rozumiem jednak omnipotencyjne zapewnienia, że nie było nikogo w pojeździe kosmicznym odnalezionym tu czy tam. Mamy tyle zmysłów, ile mamy i określoną optykę oka, więc pusty pojazd dla człowieka może oznaczać pojazd pełen istot według optyki kogoś z ogonem, na przykład.

Rok 2024 według numerologów jako ósemka miał przynieść obfitość, równowagę i sukces. Przyniósł Trumpa, jak się później okazało, w pakiecie z Muskiem i wszczepieniem  pierwszego czipa do mózgu człowieka. To tak dla lepszego zaznajomienia i zbliżenia człowieka ze sztuczną inteligencją. O Izraelu nie powiem nic, bo cokolwiek nie powiem, zostanie użyte przeciwko mnie. Izrael jest jednym z niewielu tematów na świecie, który nie nadaje się do żadnej dyskusji, każdy tok rozumowania jest błędny, każdy pogląd nieodpowiedni i nie ma się racji na 100% w każdym wyartykułowanym wyrazie.

Ale są efekty, są! Plony popandemiczne bardzo urodzajne. Jeszcze nigdy ludzie nienawidzili siebie tak bardzo, jeszcze nigdy zazdrość nie stała się większą namiętnością niż przez wieki miłość, jeszcze nigdy nagość nie stała się obowiązkową codziennością. Pozbawieni wstydu, tajemnicy, ochrony intymności wywlekamy wszystko, co mamy dla siebie i bliskich – dla wszystkich. Powikłania w słabej odporności i rozmaitych niewydolnościach to także brak odporności psychicznej i niewyróbka przy zieleńszej trawie sąsiada. Ludzkość nauczyła się czerpać z upokorzenia, rzucenia na kolana i szydery. Ludzkość oczyszcza się publiczną spowiedzią ze swojego życia przed gronem obserwujących, których zasadniczo nawet nie zna.

W rok 2025 weszliśmy z całkowitą pewnością, jaką ma się tylko raz w życiu, że nie da się w ciągu 24 godzin zakończyć wojny… Żadnej.

21 kwietnia 2025 roku zmarł Papież Franciszek. Wymodlił dla całego świata uwolnienie od zarazy. Poprzez media modliliśmy się razem z samotnym Papieżem na Placu św. Piotra. Stał się kimś więcej niż urzędującym Papieżem. Symboliczna scena Ojca Świętego idącego przez pusty Rzym, jego peregrynacja w intencji ułaskawienia owieczek od zarazy to najlepszy kadr z filmu, na którym by wszyscy płakali, gdyby powstał. To fragment powieści wszech czasów omawiany na lekcjach. Klucz otwierający wrota bezkresnej i bezgranicznej miłości. jaką darzył nas Papież Franciszek. Oddał ogrom uzdrawiającej energii światu i wszystkie swoje siły na ratowanie naszej planety, a potem zaczął gasnąć i zgasł. Jego śmiercią żył świat od kilku godzin do kilku dni. Epoka silnych bodźców i codziennych kopów, podarowała nam człowieka niezdolnego do analizy i refleksji, bez czasu na celebrowanie ważnych momentów dobrych i niedobrych, ale ważnych. Jeżeli tylko zaczynamy myśleć, zastanawiać się, rozmawiać, jak mamy z kim, to na ekranie telefonu pojawi się rządek rozmaitych wiadomości, powiadomień, a media znów wybiorą gorący temat dnia, godziny, by odwrócić naszą uwagę. Jesteśmy bowiem odwróconym społeczeństwem. Odwróconym od prawdy a przywołanym do porządku. Porządek stał się najistotniejszym kierunkowskazem. Prawda podana przestała być jedna a stała się zmienna. Zależy od kanału przekazu. Trzęsienie ziemi w naszych emocjach sprawia, że nie potrafimy reagować właściwie czyli długofalowo. Nie czerpiemy z doświadczenia i nie sumujemy tych doświadczeń. Konflikty rozwiązujemy blokowaniem znajomych, brakuje nam czasu i chęci na konstruktywną krytykę i rozmowę. Naszym podwórkiem jest plansza, na której zmiatamy niepasujące nam nazwiska. Internet jest całym naszym światem, który odbiera nam życie.


 

     

piątek, 11 lipca 2025

Nieznajoma

 Gotyckie Osadzone na czerwonej glinie

Z lampką czerwonego wina Bardzo
Styl w architekturze Domy mające kilkaset lat
Jęczą jak wiatr schwytany za gardło
Nie mieszkasz tu To mój dom
Podnoszę do ust i czuwam Starzeje się lustro
W którym obca twarz Zimny brzeg Ziemia nieznajoma Pamięć czarno-biała
Przez atom drzwi marsz pokoleń
Odbiera zamarznięte dzieci z balkonu
Przyjdą rodziny pojedyncze osoby
Zapisy miejscowo ograniczone
Specjalne godziny Nie można czerpać energii ze Słońca
Ranek nadłamał się kawałkiem herbatnika
Kiedy miałam siedem lat gotyk dotknął nieba
Na ślubnym kobiercu malowanej łąki tej jedynej planety
Rysowanej czterema połamanymi kredkami bez pierwszego planu
Ponoć na rachunku był spory napiwek ale zagłuszyła go muzyka
Prokuratura wyjaśniła że barwa czerwonej gliny zależy
Od stopnia utlenienia tlenków żelaza Sztuka sepulkralna
Zjedz trochę razem z nami.

niedziela, 22 czerwca 2025

Dzień Ojca

  


Idzie przez sen mój ojciec
Trzyma w rękach mój obłok snu
Jest poważny Ma garnitur którego nie znam
Przedstawiam go pustym drzwiom
Mówię że to mój ojciec
Prowadzę go światłem świec do sali
Na której nikt nie czeka
To mój ojciec głośno obwieszczam
Zaczyna się garbić
Jakby bał się że nie przygotował specjalnej mowy
Stale masz loki jak mała dziewczynka
Mówiąc odgarnia mi grzywkę z czoła
Nie czuję jego ręki
Czuję ciepło jego oczu na swoich powiekach
Nie to świetlówki
Weź mnie pod rękę mówi ojciec
Ale ja wolę biegać przy nim i podskakiwać
Z czterdziestoma latami na plecach
Idzie przez sen mój ojciec
Ma długi płaszcz do kostek
Bruzdy na twarzy
I szacunek na wskazującym palcu
Nie podskakuj kiedy do ciebie mówię
Ty do mnie nie mówisz Ciebie nie ma
Jestem Popatrz stoję obok twojego cienia
Znam go dobrze Jesteśmy po imieniu
Nie ma ciebie Nie ma...Nie ma gdy piorę wielki prochowiec
Życia Nie ma gdy rozdrapuję do krwi każdą chwilę ciszy
Nieznośnej
Idzie przez sen mój ojciec
Ma na ustach bladoróżową bezradność Podnosi rękę
Jakby chciał pomachać albo się przeżegnać
Daj mi rękę Pochodź ze mną trochę Wypluń gumę
Tańczę ze szmacianą kukłą w kółeczku
Nie ma cię nie ma nie ma
Biegnę pustą drogą Kałuże połykają moje łzy
To mój ojciec Tata
Ale kałuże milczą
Nie chodziłem akurat tą drogą
Tłumaczy stary stłoczony bezsilnością
Nie ma cię nie ma
Nadal masz piegi na nosie
Nie znasz już mojego nosa krzyczę mu prosto w nieżywą twarz
Nie ma ciebie Nie ma ciebie
Staję naprzeciw wielkiego dębu który ma ramiona rozłożone jak
Chrystus
To mój ojciec
Tak Wiem odpowiada stary dąb
Odwracam się z radością
Ale starego ojca już nie ma. 

wtorek, 17 czerwca 2025

Jesteś więc powróć



Kiedy zasypia dzień
Odchodzą sprawy ostateczne
Jak zmęczeni podróżni
Na mocno opóźnionym peronie
Zagarniam czas by nie stygł
Przestaje oddychać wilgoć w wannie
Mój los spływa w lustrze gubię pamięć
Porzucam wspomnienia zjadam fotografie wrażeniowe
Jestem królową letniej kąpieli w przeciętnej łazience
Przyciągam siłą woli odległe piramidy jak kiedyś
Twoją miłość zjadły robale
Noc nastaje trwa i porywa niegrzeczne dzieci
Wróżki zębuszki upiory z szafy to moi niewolnicy
Ściągam magią kilograma białej szałwii w dół
I jej prawem stwierdzam że cię nie ma nas nie ma was
Pradawne siły ryczą wzburzonym morzem
Pod biurkiem z płyty mdf
Mam aplikację z frytkami
Czuję się najedzona
A głodny tłum bez aplikacji krzywi własne odbicie
W siódmym kręgu piekła Dante chodzi z kluczami
Do drzwi gerdowskich prawdopodobieństwo włamu
Maleje grozi że jest piekło dla tych którzy nie radzą
Sobie bez mamy i taty jakoś
On cię tylko tak straszy mówi moja matka
Martwa nie wzbudza większego zaufania
W czerwonej atłasowej sukni
Nie widziałam jej nigdy
Onieśmiela mnie matka
Bo pamiętam ją lepiącą pierogi
Gdy żyła zakładała fartuch
Teraz egipscy niewolnicy niosą ją na fotelu
Który poszedł na śmieci jako pierwszy mebel
I stał się w drugim życiu tronem
Moja matka jest faraonem
Mój ojciec jest świadkiem
Ja też widziałam ich na brzegu pili grzane wino
Napisz o nas wiersz Dantego pomiń zakręć kran
Jesteś więc powróć.

piątek, 13 czerwca 2025

Nie wypatruj ale czekaj

 Mój ojciec stoi na przystanku autobusowym

Jest zima Mróz Płatki śniegu wpadają mu prosto w oddech
Jakby ta cała dookolność wywołała zasinienie wokół ust
Martwą twarz której nie ruszają nawoływania syren
Płyń do mnie Płyń do nas Płyń
Ojca sen trwa już wiele lat
Mamy tak samo On też jest obok w moim śnie
Na zdjęciach jego oczy mówią do mnie
Słyszę cię jak ciągle płaczesz Nie ma takiego snu
Po którym mogłabyś zapłakać
Twój płacz nie pozwala mi usłyszeć wyraźnie syren
Duchy przeszłości mówią że to dobrze
Moja podróż wciąż urywa się po pierwszym kręgu
Czekam na autobus Będę mógł wyprostować sztywne nogi
Poruszyć osocze Spróbuj ty zacząć od prawej nogi
Zorganizuj jakoś swoje życie byś oddzieliła mowę od milczenia
Moje słabe nawoływania byś nie stała się zwiotczała
Zupełnie nie wiem kiedy kłaść cię spać
Żyjesz inaczej niż cię wychowałem
Żyję jak chcę
Nie Żyjesz jak ci każą Nie poruszasz głową gdy coś ci się nie podoba
Udajesz chowasz się i zaklinasz rzeczywistość
A ona i tak się wypełni twoje wróżby Kurczowo się trzymasz
Przypadku który miał nastąpić Przypadku który nie był przypadkowy
Poznaj bezpłatnie swoją przyszłość rozkładem jednej talii
Nie ponawiaj po nieudanych przepowiedniach
Trwonisz się na uzyskanie odpowiedzi a ona przyjdzie
Nie wypatruj jej ale czekaj
Nie umiem pielęgnować kwiatów Przerażają mnie
Rośliny są okrutniejsze od zwierząt Ich miłość słabsza
Nie ma słabych miłości On cię nigdy nie kochał
Po co mi to mówisz teraz Niepotrzebne zupełnie
Nie ma w życiu niepotrzebnych rzeczy tylko ty się martwisz
Niepotrzebnie
Nie chcę nosić maseczki w monsterę dziurawą
Wolę nosić bransoletki Najlepiej fioletowe
Muszę iść na autobus bo dzisiaj nie przyjedzie
Dlatego ważne jest bym był bym czekał
Obecność jest zawsze najważniejsza reszta mniej.

niedziela, 25 maja 2025

Dzień Matki



Moja matka miała oczy rozcinające
Bure i szare dźwięki na miejsce i czas
Których nie chwytał słuch absolutny
Moja matka miała ręce które umiały się modlić
Gdy z zaćmą cerowała mój płaszcz i gotowała kartoflankę
Moja matka miała serce które straciło serce
Podczas okupacji z dziecięcego strachu
Moja matka oszukuje mnie odkąd umarła
Że przechodzi z tłumem starych kobiet na światłach
Moja matka cieszyła się z zapasu mąki w szafie
I z mojego kolczyka w nosie
Moja matka nie umiała ze mną rozmawiać więc
Piła ze mną kawę
Tak naprawdę zawróciła stamtąd tylko raz
Po mojego brata bo charczał i dusił się
A lekarze mówili o śmierci mózgu
Opowieści mojej matki są przydługie ale
Brat je jeszcze rozciągał potem grali wspólnie z matką
Porozumiewali się nutami których ja nie chciałam odkryć
Moja matka gdyby żyła czekałaby na mnie dzisiaj w oknie
Zaglądałam do okien zapłakanych dziś deszczem
Z tą nieumiejętnością radzenia sobie w beznadziejnych sytuacjach
Z tym brakiem akceptacji bez pogodzenia z pogodą też.

środa, 21 maja 2025

Fioletowy tytuł



Olsztyn kiedyś mocniej pachniał bzami, zwłaszcza fioletowymi, ulubionymi kwiatami mojej Matki. Z Jej odejściem bzy starają się nie rosnąć albo ja staram się ich nie zauważać.

wtorek, 20 maja 2025

Królowa Krystyna Zofia



Kiedy zasypia dzień
Odchodzą sprawy ostateczne
Jak zmęczeni podróżni
Na mocno opóźnionym peronie
Zagarniam czas by nie stygł
Przestaje oddychać wilgoć w wannie
Mój los spływa w lustrze gubię pamięć
Porzucam wspomnienia zjadam fotografie wrażeniowe
Jestem królową letniej kąpieli w przeciętnej łazience
Przyciągam siłą woli odległe piramidy jak kiedyś
Twoją miłość zjadły robale
Noc nastaje trwa i porywa niegrzeczne dzieci
Wróżki zębuszki upiory z szafy to moi niewolnicy
Ściągam magią kilograma białej szałwii w dół
I jej prawem stwierdzam że cię nie ma nas nie ma was
Pradawne siły ryczą wzburzonym morzem
Pod biurkiem z płyty mdf
Mam aplikację z frytkami
Czuję się najedzona
A głodny tłum bez aplikacji krzywi własne odbicie
W siódmym kręgu piekła Dante chodzi z kluczami
Do drzwi gerdowskich prawdopodobieństwo włamu
Maleje grozi że jest piekło dla tych którzy nie radzą
Sobie bez mamy i taty jakoś
On cię tylko tak straszy mówi moja matka
Martwa nie wzbudza większego zaufania
W czerwonej atłasowej sukni
Nie widziałam jej nigdy
Onieśmiela mnie matka
Bo pamiętam ją lepiącą pierogi
Gdy żyła zakładała fartuch
Teraz egipscy niewolnicy niosą ją na fotelu
Który poszedł na śmieci jako pierwszy mebel
I stał się w drugim życiu tronem
Moja matka jest faraonem
Mój ojciec jest świadkiem
Ja też widziałam ich na brzegu pili grzane wino
Napisz o nas wiersz Dantego pomiń zakręć kran
Jesteś więc powróć.

wtorek, 22 kwietnia 2025

Hosanna


Nie wódź mnie, Panie, na wygnanie z Edenu
Nie wskazuj mi palcem drzwi kościoła
Gdy obok chcę postać chwilę
I popatrzeć na kwiaty polne Twojej kwiaciarni
Chcę dotykać rozżarzonych kamieni
Akurat rano w niedzielę
W konfesjonale tli się zawsze szansa
Na owijanie człowieka
W szaty podłości i upokorzeń
Nie spowiadałam się wiem
Ale ja nie umiałam wytłumaczyć
Że właśnie przed Wielkanocą wchodziłam
W trójkolorowe sady i soczyste ogrody
Z moją wiarą kojącą jak miękkie kapcie po całym dniu łażenia
Na Pasterce nie byłam
Ale leżałam na sianie
I rozpamiętywałam Twoje życie ciężkie
Jak znoszone i niemyte włosy
Miałam zajść do Ciebie w tę niedzielę
Na trzynastą
Ale zostałam dłużej w galerii
Przed obrazem
Upamiętniającym Twoje Zmartwychwstanie
W skrzydłach unoszących się nad nim owadów
Migotały kościelne witraże
A w moich łzach spływających pod nim
Twój obraz i podobieństwo.

sobota, 19 kwietnia 2025

Eloi, Eloi


Mój Chrystus Mój Bóg Mój Krzyż

Moje odrapane kolana

Moja wina

Mój grzech co dnia ten sam

Czemuś mnie opuścił

Moje modlitwy

Moje szarpania

Mój gniew Mój smutek Moja tęsknota

Rozłożona ramiona bezradny gest

Na prostym krzyżu złożony napis

Prawda wpisana w fałsz wpisany w Prawdę

Przekłamany krzyk Wrzask ludzki i nieludzki

Każdy kogoś opuszcza

Mój Bóg mówi do mnie cicho i spokojnie

Rozdygotany wiatr zaciera niektóre sylaby

Grzebie w piachu jakby był na to czas

I wydobywa ogromne bochny chleba

Rysuje ryby ze zdziwionymi oczami

Że nie wiedzą co czynią

Mój świt przychodzi zawsze z Nim

Czasami przy mnie chwilę poczeka

Czasami klękam a czasami przeżegnam się leżąc

Puszczam wodę nad wanną Przelatują myśli śliską emalią

Za brak wiary w Niego i W imię wiary w Niego

Musi garść z trumny zmarłego donieść do Golgoty

Zamknięta synagoga i rozchylone wrota kościoła

Kościół Lud i Dom Boży

Zniknięcie i objawienie na obłokach niebieskich

Słone łzy szybko wsiąkają w wełniane rękawy

Zostanie tylko wełna i sól

Pomarszczone ręce porzucone Aleje poszukiwań

Aleje zmierzchów Aleje rozrysowanych nadziei

Zmięte życie Zmarszczki człowieka

Twarz Boga Głos Chrystusa Miecz Archanioła

Złota tarcza przed głodem wojną i chorobami

Zawołał donośnym głosem Oddał za mnie życie

Gdybym nie wiedziała że zaraz potem Zmartwychwstał

Strzeliłabym sobie w łeb.

poniedziałek, 31 marca 2025

W kontakcie

 Dzisiaj wzięłam kredkę białą. Pomalowałam nią całą kartkę. Nic nie widać. Mnie nie widać. Ja nie widzę dnia. Przenikamy się światłami. Mamy podobną gęstość energii. Wspólne przerwy na kawę. Wspólnie zabieramy się z wodą wypuszczaną z wanny. Przeglądamy komiksy i poradniki o nieprzejmowaniu się i totalnej zlewce. Blokuję coraz więcej numerów próbujących do mnie przemawiać ciszą. Zaprzyjaźniam się z ptactwem. Codziennie czytam rozpaczliwe wiadomości ludzi chcących na siebie zwrócić uwagę, którzy nie poświęcają mi żadnej uwagi. Przykro mi zdzierać kartki z kalendarza w okazałe i dorodne lawendy. Powinnam znaleźć jakiś kwadrans na rozmowę z pretensją, ale nie wiem, czy tyle jej wystarczy. Przed chwilą odebrałam SMS-a z treścią, że kończy się marzec. Niektórzy grają teatr nieprzerwanego kontaktu. W liceum myślałam, żeby zostać aktorką. Nie zostałam. 

piątek, 28 marca 2025

Światowy Dzień Poezji

Dzisiaj na stronie Wydawnictwa Ridero (FB, IG) znalazł się mój wiersz "Ars poetica" opublikowany w ramach świętowania Dnia Poezji. 
 

sobota, 1 marca 2025

Wirtualna herbatka

 

Szanowni Państwo, Drodzy Przyjaciele,

dobrze jest wiedzieć, że na naszej życiowej drodze jest ktoś obok, ktoś jeszcze. Myśli się materializują, słowa spełniają jak przepowiednie. Dobre energie otulają nas płaszczem ochrony przed atakującym kłem. Nie zawsze tak się dzieje, że rozmawiamy ze sobą, pomagamy sobie nawzajem uporządkować świat i posprzątać naszą przestrzeń. W życiu zdarzają się też takie momenty, kiedy z oparów mgły wynurzają się zarysy tych, którzy jednak są i przyjdą, gdy dowiedzą się, że od nich coś zależy.

Kochani, dostałam więcej gratulacji niż głosów, chociaż ta liczba oddanych na mnie klików i SMS-ów jest oszałamiająca. Nie jestem w stanie każdemu z osobna podziękować, a nie chcę nikogo pominąć, dlatego tutaj na moim Baribumie zwracam się do Was wszystkich.

Za każdy klik, za każdy SMS, za kciuki, za życzenia powodzenia, za każde dobre słowo, za każdą ciepłą myśl - niech Was Bóg błogosławi!!!

Jestem dumna z tytułu Osobowość Roku 2024 Olsztyna w kategorii Kultura. Urodziłam się w Olsztynie prawie 59 lat temu. Tak się złożyło, że akurat w olsztyńskim lesie, co narzuciło mi dzikie i niedostępne usposobienie. Pierwszą nagrodę literacką odebrałam mając lat 5 (tego, oczywiście, nie podaję do ogólnodostępnej biografii) w nadmorskim kurorcie, gdzie przebywałam z Rodzicami na wczasach. Uznaliśmy z moim Ojcem, że nie ma w regulaminie dolnej granicy wieku, więc poszliśmy w ciemno. Ojciec postawił mnie na krześle przed jurorami, a po moim, jak to mówią, wykonie, komisja udała się do pobliskiego sklepu zabawkarskiego celem zakupu dla zwycięzcy adekwatnej nagrody. Plastikową lalkę w niebieskim kubraczku długo trzymałam na szafie jako osobiste trofeum. Moi Rodzice uważali gdzieś do mojego 12. roku życia, że z tego wyrosnę i mi przejdzie. Jednak kiedy redakcja, jednego z ważniejszych periodyków dla pokolenia młodych w Polsce, wysłała gruby list do moich Rodziców z recenzją mojej twórczości, zmienili zdanie. Wszystko bowiem się wtedy wydało; że nie kupowałam sobie lodów za kieszonkowe tylko papier, koperty i znaczki, i wysyłałam swoje teksty do ogólnopolskiej prasy. Po śmierci mojego Taty (ostatnia klasa szkoły podstawowej), Mama postawiła na parapecie słoik po ogórkach z napisem "na maszynę do pisania dla Ewy". Przez dwa lata czytała każde ogłoszenie w gazecie i oszczędzała na wszystkim. Używaną Optimę, z wałkiem długim jak marzenie o ślubnym welonie, wiozłyśmy taksówką. Pierwszy napisany na niej wiersz został opublikowany w roku 1983 ("Głos Młodych"), od tamtej pory minęło ponad 40. lat i całą resztę mojego literackiego życia już znacie bądź możecie poznać (źrodełka podane pod moim zdjęciem na Baribumie). 

Dzisiaj tak trochę nietypowo jak na mnie, bo bardziej osobiście, trochę jak przy herbacie na prywatnych pogaduszkach. Wyobraźmy sobie, że dzisiaj siedzimy sobie razem przy stole i opowiadam Tobie o małej kilkuletniej Ewuni, która z całą powagą swoich lat oznajmiła, że będzie pisarką... i Tobie, i Tobie, i jeszcze Tobie. Każdemu z Was. Każdej z Osób, która chciała poświęcić swój czas, uwagę, a nawet pieniądze, bym wygrała.

Jakoś około mojego 12. roku życia, tuż po otrzymanych recenzjach mojej twórczości, Ojciec zabrał mnie do Domu Środowisk Twórczych, żebym zobaczyła jak wyglada prawdziwy pisarz. Po wyjsciu z DŚT zapytał mnie o wrażenia. Powiedziałam, że w tumanach dymu niewiele było widać, ale wszyscy byli w szarych garniturach, raczej rozczochrani i podpici, i jak dla mnie to strasznie starzy. Wtedy ojciec wygłosił mowę, którą zapamiętałam na całe życie - masz wybór; albo będziesz dobrą pisarką, albo starym, rozczochranym pijakiem w szarym garniturze... :)))

A teraz stuknijmy się kubkami w serduszka 💜


 

niedziela, 26 stycznia 2025

O rajtkach dalej

 Taka sytuacja. Chłopak i dziewczyna. Rozbierana randka. Dzieje się i by dziać się nie przestało chłopak zrywa z dziewczyny rajtki. Odlatują na pełną minutę do świeżo założonego miasta na Marsie przez Elona Muska. Po powrocie zastaje ich twarda rzeczywistość czyli rozdarte rajty i dylemat, kto ma się z nimi pofatygować do PSZOK-u? Jeżeli chłopak jest gentlemanem to bijąc się w wyrzeźbioną i muskularną pierś rytmicznie wznosi zawołanie "oddam połowę za rajty i połowę za bilet do PSZOK-u". Jeżeli pochodzi z domu o wielowiekowych tradycjach rozpoczyna orację słowami "jesteśmy w tym razem. Twoje problemy to moje problemy. To nie powinno cię nigdy spotkać, dlatego dostaniesz drobne na taksówkę, byś mogła w pełnym komforcie odwieźć rajty do PSZOK-u". Chłopak biznesmen zapewni o nowych rajstopach na urodzinki. W wolnych związkach nastąpi długa tyrada traktująca o kiepskiej jakości nylonach i narażeniu na stres poprzez dekapitację  na oczach wątłego psychicznie partnera. Najprościej byłoby, gdyby dziewczyna wzięła czynny udział w rozrywaniu rajtuz, bo wtedy podpinamy to pod współudział i razem idą do PSZOK-u. We wszystkich pozostałych przypadkach dziewczyna zostanie w tym wszystkim sama, ponieważ jest, a w zasadzie była, właścicielką beżowego nylonu, zatem pozostaje pełnoprawną właścicielką zwłok rajstop i to ona odprowadza je do punktu PSZOK. Tu pojawia się poczucie niesprawiedliwości, bo dziewczyna jest właścicielką, ale chłopak jest sprawcą czynu defloracji rajtek. Tym samym mógłby po powrocie z Marsa pożegnać partnerkę słowami "hej ho hej ho do PSZOK-u by się szło" i z nieskrywaną radością odebrać od niej zużyte tekstylia.

czwartek, 23 stycznia 2025

Znowu rajty

Temat PSZOK-u uważałam za zamknięty, ale się nie da. Przeczytałam Wasze wiadomości, w których poza ochami, że lubicie mnie czytać, są dobre rady. Mianowicie, doradzacie oszczędności na biletach komunikacji miejskiej i składowanie rajtek w mieszkaniu. Można w łazience mieć, coś jak zbiórkę całodobową moczu na poziom kortyzolu, worek na wielomiesięczny odpad rajtek. Jeśli łazienka jest mała i siedząc na tronie trzyma się nogi w pokoju to można za zasłonką w tymże salonie trzymać kosz z napisem "zbiórka na PSZOK". No niby tak, ale jednak nie, więc muszę Wam odpisać.

Nie wolno gromadzić w domu śmieci, odpadów, niesprawnych sprzętów i niepotrzebnych dyrdymałów. Każdy rytuał oczyszczający w zasadzie od tego trzeba zacząć. Prawo przyciągania działa na jednej i tej samej zasadzie, i zostawiając śmieci w domu przyciągamy śmieci. Zanieczyszczona energia domu ma ogromny wpływ na domowników, dlatego to, co jest odpadem, musi zostać odcięte od energii domu. Oczywiście, że obowiązuje teraz 10 000 kroków dziennie, więc w ramach "sport to zdrowie" można wyrobić tzw. nadgodziny w szybkim marszu do PSZOK-u. Można umówić się na randkę pod PSZOK-iem albo zainicjować wspólne śpiewanie harcerskich piosenek w drodze do PSZOK-u. Jakieś pogaduchy przez telefon, selfiaki podczas wyprawy, posty o PSZOK-owych wyprawach, snucie planów o zakupie dubajskiej czekolady... Mnóstwo możliwości. Nasi przodkowie nie mieli takiego startu w PSZOK, w ogóle nie wiedzieli, co to jest? To się nazywa ewolucja. Dbanie o czas prywatny nas wszystkich, żebyśmy robili porządki, kupowali woreczki na różne śmieciuszki i chodzili do naszego fajnego PSZOK-a ze skarpetkami. 

Jedna wiadomość wymaga oddzielnej odpowiedzi, a mianowicie zaciekawiony Czytelnik ostatniego wpisu zapytał, jakiego koloru dresy noszę? Dziękuję za pytanie i już odpowiadam, bo nie mam tu nic do ukrycia - ja w ogóle nie noszę dresów :-)))



środa, 22 stycznia 2025

Rajty


Trzeba mieć dużą odporność, szybki nadgarstek, reaktywność i silne nogi, by radzić sobie z ofensywą SM, zalewu informacji z kraju i ze świata oraz segregacji śmieci. Twoja skarpeta może zmienić bieg historii a przez twoje rajty umiera planeta. Trwają spory i nie jest jeszcze dookreślone, czy rajty to tekstylia? Obrady w toku; niektóre miasta zalecają rajty z oczkami wrzucić do odpadów zmieszanych, inne zakwalifikowały je wraz z poczciwą skarpetą do tekstyliów. Czy PSZOK to wasze ulubione słowo? Odświeżam cały czas stronę, ale nie ma nic o segregacji rajtek w Olsztynie, więc zakładam, że jednak PSZOK. Tak myślę, że jeśli ktoś nie lubi spać na śmieciach to musi polubić PSZOK. Obliczyłam, że jak mi oczko pójdzie w rajstopach to tak dwie, trzy godziny i obrócę do punktu PSZOK. No chyba, że mi po chamsku pójdzie w godzinach, kiedy autobusy rzadziej jeżdżą. Taka jednorazowa wyprawa z rajtkami będzie kosztować więcej niż upolowane tekstylia na wyprzedaży. Chyba, że to nie są tekstylia. Rano wyszłam ubrana za Chomika z "Szefów i wrogów", żeby mnie nikt nie rozpoznał, czyli w kapturze. Że niby tak sobie rano wychodzę z psem, którego nie mam, na spacer. Chciałam przyuważyć, jakie nastąpiły zmiany w świadomości segregacyjnej. Sąsiedzi wynosili choinki, stare szafki, tapczany pamiętające pierwsze zbliżenie przy wspólnym zakuwaniu matmy. Niektórzy detalicznie dokładali butelki po piwie do zbiorczych. A ja stoję bez psa w dresie marki polar i myślę, że ta sytuacja z rajtkami mnie przerasta. Nie wiem, może gdybym sztachnęła się dubajską czekoladą to byłoby mi łatwiej, bo glukoza i mózg są w sobie zakochani. Ale bez dubajskiej to kicha. W filmie Andrzeja Wajdy "Brzezina" podobna ambiwalencja zachodzi w traktowaniu Maliny przez obu bohaterów. Malina to sam instynkt, taki prosto z ziemi, który jest niezawodny. Brakuje mi teraz takiego przekonania właśnie, że świat będzie szczęśliwszy, gdy kilka razy w tygodniu (na wyprzy sprzedali mi chłam), trując środowisko spalinami, pomknę autobusem do tego koszmaru PSZOK i oddam rajtki. O majtkach nie obradują, bo to zbyt intymne. Takie czasy, taki PSZOK.










wtorek, 21 stycznia 2025

Baju

Dubajska czekolada. Deser, kalorie, moda, viralowy produkt, marketingowy wirus. Każdy zetknął się na pewno z tą nazwą, nie każdy skosztował tej czekolady, zwłaszcza oryginalnej. W naszym kraju można kupić za, mniej więcej, kilkadziesiąt złotych różne podróbki i wyroby dubajskopodobne takiej tabliczki. Cukroholicy zachwalają, że dobra i mlaskają; tyle że im wszystko smakuje, co słodkie. Dostępne są również przepisy na wykonanie w zaciszu kuchennym tego specjału. Wiadomo jednak, że nikt nie zna prawdziwej receptury, bo jest to chronione niczym brylanty, więc można się co najwyżej zbliżyć do rozkoszy prawdziwego smaku. Kombinatoryka sięga nawet grup, np. dziesięciu osób, które kupują oryginalną czekoladę za kilkaset złotych na tzw. spółę i chapią kawałeczek, uprzednio odmierzony. Chapanie nie jest jednak miarodajnym źródłem informacji; można chapnąć i smaku nie poczuć. Koneserzy radzą sobie chwilówką albo kredytem na dubajską czekoladę. Czekoladowe okredytowanie niesie nową jakość słodkiego kredytu; spłaca się go ze wspomnieniem krótkotrwałej radości i głupiego zrywu. Dubajska czekolada to także pomysł na prezent przy ważnych okazjach, jeśli liczy się, że obdarowany poczęstuje. Wtedy dochodzi do zgrzytu Wszechświata; obdarowujący ma oczekiwania względem obdarowanego, kupuje prezent komuś a trochę sobie. Kiedyś nastaną czasy, gdy w każdej kuchni będą szafki wypełnione po brzegi dubajską czekoladą. Za siedmioma górami i za siedmioma lasami była taka kuchnia...

sobota, 4 stycznia 2025

Nauka pływania

Chcę mówić prostym językiem

Ale stopień komplikacji życia

Daje twarde owoce leszczyny

Nie boję się nieporozumień odrzucenia alienacji

Boję się zbyt krótkiego języka

Który nie obejmie ani nie uniesie

Tego ogromu gromów rozdzielających

Biały sufit z naciekami różnego pochodzenia

Na sprawy trudne i trudniejsze

Najtrudniejsze będę stopniować

Mantrą medytacją jogą czakrami

Piętnaście ścian bliżej zrozumienia trzy przystanki 

Kromka chleba zielona trawa ogień i woda.

piątek, 3 stycznia 2025

2025


Bardzo dziękuję wszystkim moim Czytelnikom za wspólnie spędzony 2024 rok pod Baribumem :)

W Nowym 2025 Roku życzę Państwu płynącego złota marzeń, roziskrzonego srebra wyobraźni i pereł znajdowanych na każdym brzegu spełnienia. Niech brylanty zadzieją się same :)