niedziela, 23 listopada 2025

Kobieta i mężczyzna (5)



Kobieta i mężczyzna
Prawda czy fałsz
Gasnąca jutrzenka czy rozpalony mrok
Twarda rzeczywistość czy głęboki sen
Jej trwoga czy jego wołanie
Ją czy jego szybciej można odnaleźć
W tafli lustra czyja postać stanie
Kogo przywoła magia i kabała
Na czarodziejską różdżkę
On się odwróci
Czy ona pojawi się na miękkim dywanie
A może po sprzątaniu jesieni
W kufrach się zamknęli
I tylko klucz do nich mają święci Anieli
Ich miłość.

wtorek, 4 listopada 2025

Gusła

 Otworzył drzwi i uwolnił kobietę

Ognie miłości

Okazały się sztuczne

A temat chtoniczny

Wolność więcej niż słowem

W pewnym sensie spełnił funkcję sakralną

W jakimś znaczeniu ona wypełniła kult religijny

Oboje do dzisiaj spotykają na ulicach kobiety

Z włosami białymi jak mleko 

Z niewidzącymi jej i jego oczami.

poniedziałek, 3 listopada 2025

Czerwony parasol



Nie oddawaj bagażu
Nie wiesz co cię czeka
Eskapizm
Mówi niepytane echo
Mój ojciec reperuje parasol
Bóg umarł w Oświęcimiu w objęciach mojej matki
Bóg żyje
Twoja matka też Ty tego nie widzisz
Widziałem za dużo
Nie można widzieć za dużo Tyle co pomieści oko
Krytyk pozbawiony wyobraźni Było już głęboko po dwunastej w nocy
Kiedy ojciec oznajmił mi
Nie mów takich rzeczy
Nie będę umiała potem bez ciebie żyć
Co to znaczy potem
No potem
Potem jest teraz
Teraz ty nie żyjesz a ja nie umiem żyć
Ten parasol jest czerwony
Na co umarłemu mężczyźnie czerwony parasol?

niedziela, 2 listopada 2025

Pradawny



Kiedy zasypia dzień
Odchodzą sprawy ostateczne
Jak zmęczeni podróżni
Na mocno opóźnionym peronie
Zagarniam czas by nie stygł
Przestaje oddychać wilgoć w wannie
Mój los spływa w lustrze gubię pamięć
Porzucam wspomnienia zjadam fotografie wrażeniowe
Jestem królową letniej kąpieli w przeciętnej łazience
Przyciągam siłą woli odległe piramidy jak kiedyś
Twoją miłość zjadły robale
Noc nastaje trwa i porywa niegrzeczne dzieci
Wróżki zębuszki upiory z szafy to moi niewolnicy
Ściągam magią kilograma białej szałwii w dół
I jej prawem stwierdzam że cię nie ma nas nie ma was
Pradawne siły ryczą wzburzonym morzem
Pod biurkiem z płyty mdf
Mam aplikację z frytkami
Czuję się najedzona
A głodny tłum bez aplikacji krzywi własne odbicie
W siódmym kręgu piekła Dante chodzi z kluczami
Do drzwi gerdowskich prawdopodobieństwo włamu
Maleje grozi że jest piekło dla tych którzy nie radzą
Sobie bez mamy i taty jakoś
On cię tylko tak straszy mówi moja matka
Martwa nie wzbudza większego zaufania
W czerwonej atłasowej sukni
Nie widziałam jej nigdy
Onieśmiela mnie matka
Bo pamiętam ją lepiącą pierogi
Gdy żyła zakładała fartuch
Teraz egipscy niewolnicy niosą ją na fotelu
Który poszedł na śmieci jako pierwszy mebel
I stał się w drugim życiu tronem
Moja matka jest faraonem
Mój ojciec jest świadkiem
Ja też widziałam ich na brzegu pili grzane wino
Napisz o nas wiersz Dantego pomiń zakręć kran
Jesteś więc powróć.

sobota, 1 listopada 2025

Rodzice

  Pociągi. Pociągi osobowe i stare, drewniane, piętrowe domy. Często hotele. Pokrętne w mroku i poza mrokiem korytarze. Tunele prowadzące w nieskończone piętra i windy z obsługą  hotelową. Pokoje są skulone od samotności i strachu przed ciągłymi zmianami. Czasami schody nie prowadzą ani do góry, ani do dołu. Są dodatkowym elementem powtarzającego się snu. A potem jest dworzec, za każdym razem taki sam w każdym mieście bez żadnej nazwy. I płacz. Uderzające silnie krople w blat prostokątnego stołu, przy którym siedzę za każdym snem z kimś innym. Moi rodzice siedzą w wielkich fotelach oparci o byt, w którym się znaleźli. Próbują coś mi przekazać, ochronić, zdążyć przed gwizdem dnia, gdy życie potoczy się codziennością według kalendarza. 

 W moich onirycznych wędrówkach jest taki dom, do którego zbliżam się wszystkimi snami świata, aż usypiam zmęczona na jego progu.