Merlin przyszedł prosto z lasu i został na zawsze. Jest w literach, klei przestrzeń między słowami, oswaja białą kartkę. Naturę oplotły moje myśli, a ona zostawiła klucz we mnie do tajemniczej duszy niezwykłego bohatera "Mojej przygody z Merlin". Po napisaniu tej książki postanowiłam uprzątnąć korytarze i zaryglować drzwi, ale nie mogłam ich domknąć, mimo wkładanej siły. Ktoś trzymał klamkę z drugiej strony, a w szparze przy framudze widać było wielki cień...
Po
Wiatr wyciągnął ręce po klawiaturę, Merlin pochwycił klawiaturę a Natura rzekła "jeszcze nie teraz". I tak oto powstał drugi tom "Merlin. Magia Salem". Salem nigdy się nie kończy. Za każdą zapałką stoi czarownica. Merlin zaś stoi w długiej pelerynie z kapturem przy ogromnym stosie nigdy niewypowiedzianej do końca tajemnicy. Za nim tłoczą się kobiety z rozpuszczonymi włosami w kolorze płomieni, które tańczą jak im Merlin zagra. Odwraca się lekko i szuka mnie wzrokiem, choć stanęłam najdalej jak się dało. "Chodź, pokażę ci Salem". To nie jest zaproszenie, to jest rozkaz.