Idzie
przez sen mój ojciec
Trzyma w
rękach mój obłok snu
Jest
poważny Ma garnitur którego nie znam
Przedstawiam
go pustym drzwiom
Mówię że
to mój ojciec
Prowadzę
go światłem świec do sali
Na której
nikt nie czeka
To mój
ojciec głośno obwieszczam
Zaczyna
się garbić
Jakby bał
się że nie przygotował specjalnej mowy
Stale
masz loki jak mała dziewczynka
Mówiąc
odgarnia mi grzywkę z czoła
Nie czuję
jego ręki
Czuję
ciepło jego oczu na swoich powiekach
Nie to
świetlówki
Weź mnie
pod rękę mówi ojciec
Ale ja
wolę biegać przy nim i podskakiwać
Z
czterdziestoma latami na plecach
Idzie
przez sen mój ojciec
Ma długi
płaszcz do kostek
Bruzdy na
twarzy
I
szacunek na wskazującym palcu
Nie
podskakuj kiedy do ciebie mówię
Ty do
mnie nie mówisz Ciebie nie ma
Jestem
Popatrz stoję obok twojego cienia
Znam
go dobrze Jesteśmy po imieniu
Nie ma
ciebie Nie ma...Nie ma gdy piorę wielki prochowiec
Życia Nie
ma gdy rozdrapuję do krwi każdą chwilę ciszy
Nieznośnej
Idzie
przez sen mój ojciec
Ma na
ustach bladoróżową bezradność Podnosi rękę
Jakby
chciał pomachać albo się przeżegnać
Daj mi
rękę Pochodź ze mną trochę Wypluń gumę
Tańczę ze
szmacianą kukłą w kółeczku
Nie ma
cię nie ma nie ma
Biegnę
pustą drogą Kałuże połykają moje łzy
To mój
ojciec Tata
Ale
kałuże milczą
Nie
chodziłem akurat tą drogą
Tłumaczy
stary stłoczony bezsilnością
Nie ma
cię nie ma
Nadal
masz piegi na nosie
Nie znasz
już mojego nosa krzyczę mu prosto w nieżywą twarz
Nie ma
ciebie Nie ma ciebie
Staję
naprzeciw wielkiego dębu który ma ramiona rozłożone jak
Chrystus
To mój
ojciec
Tak Wiem
odpowiada stary dąb
Odwracam
się z radością
Ale
starego ojca już nie ma.