Wyizolowany Judasz pomieszkuje w rodzinach rozbitych Na polach bitewnych
Nuklearnych podchodach Sercach rozpaczliwie poszukujących ukojenia
I tylko astrowe gaje oliwne szemrają o miłosierdziu
Gdy krążą pod nimi szakale Morwowe przestają rosnąć i dają żółte drewno
Jak Żółty Chrystus Gauguina
Podobnie po wieczerzy wziął kielich i ponownie dzięki Tobie składając, podał swoim uczniom mówiąc: Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: To jest bowiem kielich krwi mojej
Nowego i Wiecznego Przymierza, Która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę.
I wtedy
Duch Święty rozszczepił się między Ojcem a Synem Załamał swoim ludem i odbił wewnątrz was i wielu
Oddał siebie królom i żebrakom
Z niebem wciąż tym samym dotykam wierszem tamtej szyszki z Ogrodu Getsemani
Lęk prawem i obowiązkiem Ja obrazą i potknięciem
Gwar niesie jak krew w przegubie mocno chwyconym pożądaniem natury
Jakub czyni z kamienia ołtarz Batszeba miłością przekleństwo
Ręce Dawida obmywa krew i pomsty czas dosięga pierworodnego syna
Każdy mierzy się z Hiobowym losem i własną Golgotą
Niestabilny lecz samodzielny nieład Z aromatem pochłaniającym pył międzyplanetarny Rozstępuję się z bólu prawdy jak morze
Ruah walczący z wiatrem zapala światło Animy wieczne Alleluja
Dobranoc powiedziała noc oparta na ulicach Gasząc ostatniego papierosa.