Nazywam się Boże Narodzenie
Mam ponad dwa tysiące lat
Przeszło dwa tysiące razy
ludzie przystępowali do egzaminu
Na człowieczeństwo
Z różnymi wynikami póki co
tańczą
W teatrze życia bez muzyki
co zwie się szaleństwem
Wybrani ją słyszą szkarłatem
krwi tym jedynym genem
Łączącym całą galaktykę z
Jego krwią
Ukryty w brzuchu świata
rośnie
Skrywają Go jaspisy
cesarskie i krajobrazowe
Gdzieś w kamiennym zamku na
piaszczystej plaży
Jej alienację pochwycił sam
Duch i zamrugał światłem
Dwa razy i ona to zrozumiała
odkryła długie włosy oplotła
Nauczyła wszystkie drogi
kierunku do serca ziemi
Wykrzyczanych słów proroctw spadających gwiazd w lędźwie czas
Nie wyszedł z mody i powrotu
do renesansu
Ostatnie dni przed rozwiązaniem
oczekiwaniem znów na oczekiwanie
Na dnie starego kufra obitego skórą trawa cytrynowa ekologiczne runo
Nadal świerk siano anielski włos
Digital painting uchylone
lekko drzwi niech Bóg urodzi się we mnie.