Myślałam bardzo długo w takim smutku, w takiej smudze cienia, w półmroku, który ledwie łzę na rzęsach zasłania... Myślałam, by zrozumieć siebie i móc zwrócić się do swoich własnych ogrodów słowami, na jakie zasługuje samotny wiatr. W tej przestrzeni nie ma nikogo poza mną i Tobą. Rozliczenia z niewypowiedzianych słów, potknięcia, studnie, przepaści. Rzadko zdarza mi się nie mieć nic do powiedzenia. Często nie chce mi się mówić do innych. To kaleczna deformacja psychiczna. Zazwyczaj jednak, umiem budować zdania i składać litery, wyrażać siebie, odnosić się do czegoś, przedstawiać swój punkt widzenia... A teraz nie umiem, nie potrafię nic powiedzieć; mądrego, głupiego, żadnego. Pogubiłam się i zaplątałam, trochę jakbym sama na siebie zastawiła sieci. Przed nikim się do tego nigdy nie przyznałam, bo jestem w ogóle bardzo hermetycznym i pozatrzaskiwanym człowiekiem. Twoja obecność nasącza mój czas esencją i aromatem. Dziękuję, że żyjesz. Zatrzymujesz gdzieś, zmieniasz, choć jestem już stara i moje zmiany zachodzą w bólach i zgrzytach.