piątek, 25 października 2019

Milczenie z Bogiem

Żyjemy w szafie
Pokolenie bez wojny po wojnie
Codziennie zbliżam się do ciebie
Jak do wielkiej tajemnicy
I za każdym razem odkrywam
Naszą wspólną doskonałość
W twoim ogrodzie kultywujesz strach
Ja w swoim sieję rozpacz
Chrystus ujmuje zawsze moją twarz gdy długo klęczę
Idź Pohuśtaj się z dziećmi Nie klęcz tyle
Zobacz jak pszczółki robią miód i jak wcześnie umierają motyle
Dowiesz się co to jest budzik i że jego będziesz słuchać pierwszego
Kolejne klęczenie już niebawem
Więc wyjdź ku słońcu Wyjdź z szafy Wyjdź ku mnie
I patrz na mnie poza kościołem
Poza świadomością Między wierszami
Postaw bagaże Przypilnuję ci by słońce nie zaszło
Będę stać ze słońcem w dłoni W otwartej bramie życia
I dzięki światłu nie będziesz chwalić ciemności
Czasami nie będę się do ciebie odzywał
Pomilczymy razem
Zobaczymy jak gasną jeziora Jak starasz się upchnąć w torbie swoje serce
Jak przytrzaskujesz czas drzwiami wejściowymi
Jak głodna jest twoja tęsknota
Posłuchamy wycia komórek i tkanek
Twego zderzenia z tobą jak dwóch planet
Salvador Dali stoi mocno w sztuce choć jego żyrafa wciąż płonie
Więc módl się nie tylko do nieba
Daj szansę ziemi i módl się też twarzą do ziemi
Aż mech się nawróci
Naprostują ścieżki Wygładzą aleje
Topografii nie dotkniętej przez poetów i kochanków
Tam jest tyle tlenu że można się udławić
Wcale nie trzeba nabierać go więcej
Bo ja tu cały czas jestem Siedzę przy tobie i milczę
Więc i ty milcz razem z Bogiem.


wtorek, 22 października 2019

Znaki i rzeczy


Andrzej Fydrych z łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych w olsztyńskiej Galerii BWA. Jeden z dziewięciu artystów prezentujących swoje prace pod wspólnym tytułem "Kiedy rzecz staje się znakiem, kiedy znak staje się rzeczą...".









piątek, 11 października 2019

Bliskość


Moja biała kartka
Należy tylko do mnie
To co nie zostało zrobione
Tak jak strach bezsilność i niemoc
Moja własność
Jest studnią z której mogę napić się życia
Biała kartka Pusty ekran Źródło
Odchodzę po krawędzi przesuwam błąd
Najdalej od siebie Wraca
Tylko w jednej kropli Osuszam walką
O każdą następną stronę
W zapachach świerku ciepłej kąpieli
I ona to widzi
I nie staje się jaśniej
Wzrok tracony powoli jak wczesne wschody Słońca
Każdy kto skłamał choć raz
Zostanie okłamany
Kłamstwo przełamane raz
Jego okruchy pod stołem
Na stole kolaż dwa pejzaże i zakazany ogród.

czwartek, 10 października 2019

Parasol

Nie oddawaj bagażu
Nie wiesz co cię czeka
Eskapizm
Mówi nie pytane moje echo
Mój ojciec reperuje parasol
Bóg umarł w Oświęcimiu w objęciach mojej matki
Bóg żyje
Twoja matka też Ty tego nie widzisz
Widziałem za dużo
Nie można widzieć za dużo Tyle co pomieści oko
Krytyk pozbawiony wyobraźni Było już głęboko po dwunastej w nocy
Kiedy ojciec oznajmił mi
Nie mów mi takich rzeczy
Nie będę umiała potem bez ciebie żyć
Co to znaczy potem
No potem
Potem jest teraz
Teraz ty nie żyjesz a ja nie umiem żyć
Ten parasol jest czerwony
Na co umarłemu mężczyźnie czerwony parasol?

środa, 9 października 2019

Bądź mym tancerzem

Nim podejdzie od tyłu
I strzeli nam celnie w ostatni oddech
Ta podła Podstępna i nieuchwytna od wieków
Samotność ludzka
Bądź mym tancerzem
Jakbyśmy nie widzieli naszych włosów
Białych jak kartka tego wiersza
Zgarnij mnie z jego linijek
I otul każdą literę
Krzyku mego gardła w pusty ekran twego milczenia Podnieś się
Podnieś się jeszcze raz
Bądź mym tancerzem
Jakby ciała nasze nie miały zmienić się w proch
Jakby ziemia nie miała zderzyć się z piękną gwiazdą
I rozlać rdzawą plamą w miednicy z szarym praniem
Przytulmy się do jej brzucha
Matka naszych pierwszych drzew w sadzie i bankomatów na ulicach
Matka bezludnych wysp Wielkich światowych i ponadczasowych samotności
Wyśpiewuje wciąż ziemski rytm
Bądź mym tancerzem
Okruchami nut
Resztkami resztek
Urwaną gamą z utkanej poezji wszechświata
Nasze kości zaczną się łamać a płuca przestaną oddychać
Tak się stanie mimo moich zaklęć i twojej wiary
Bądź mym tancerzem
A w wolnych chwilach nakarmimy zdziwione ptaki.

sobota, 5 października 2019

Niewidomy patrzy w lustro

Wygłodniałe łoże domaga się ilustracji do bajki
Już nie skrzypi ale chrapie
Cały dzień na nogach Stare łóżko
Zaczynam ulegać ulicy Szklance Szybie
Co się ze mną dzieje że odchodzę od lustra
Niewidomy wyraża myśl jak chciałby wyglądać
Kończę rysunek Językiem wyrażam siebie
Na płaskim stole Rano zetrę jak zawsze
Siebie mokrą gąbką Pociągnę tuszem lekko zwilżonym palcem
Dotknę jednowymiarowej nicości Płaskiego nie ma mnie
Nie wyjdę na schody
Ciągnie tam bagnem bez pasji i przekonania
Twoje wiersze układają się w loki Zauważa z grzeczności niewidomy
Bóg mnie kocha odpowiadam
I kieruję papierowy statek do brzegu wanny.

piątek, 4 października 2019

Inna

Ja bym chciała stąd wyjść
A proszę bardzo tylko że pogoda brzydka
Nie szkodzi
Burza wiatr wyrywa drzewa
Ja nie z cukru i ważę trochę
No na pewno
To można
Tak proszę niech wszyscy się przesuną
Mówią że pogoda jakby ktoś się powiesił
Nie boję się umarlaków
Słusznie Panowie przepuśćmy panią Ale proszę uważać w tych rejonach grasuje gwałciciel
Czy ja wyglądam na zaniedbaną
Kradną
Jestem przed wypłatą
Agitują na następne wybory
Jestem bez ambicji
Zaraz będzie tort
Jestem na diecie
Szatyn w okularach jest panią zainteresowany
Mam takiego na jakimś zdjęciu
Nie kursują autobusy
Dwa kroki i jestem
Polują na czarownice
Zostaję.