czwartek, 23 stycznia 2020

Modlitwa Piwniczne inklinacje

Siedziała w półpiwnicznym zgięciu W gęstniejącym wieku ze szklanką napełnioną
Rozrzedzonym do nieprzytomności kompotem Z niewytartą przeszłością
Strach może być sparaliżowany człowiekiem Czas zgęstniał jak wojskowa grochówka
Dzikość jest szczęściem Tycjanowy burgund ceraty o którą wycierały się ręce dłonie i łapy
Izabella z późnego balkonu W brzuchu secesja symetrii samotności
Wodna powłoka szumi w muszli na telewizorze tak for example bez zasolenia
Boże mój
Ochroń mnie zanim mchem się pokryję Przepadnę w nikomu niepotrzebnej torbie świata
Wjedź ze mną do Jerozolimy
Pajace ogryzki szmaty skorupy portale salony
Modlitwa obok kościoła bez świątyni za synagogą
Ave Maryja
Moje brzegi nieokreślone Gorączka pustki Bezwład myśli Zaklęte ciało Bezruch życia
Gotuję mleko od urodzenia nie białe pozostawiając uniesione brwi mostów
Stoję w progach Nieba przed bramą niewidzialnego ołtarza
Niech to co jest rzeczywistym Prawem ma swoje ramy
Administracyjnie chcę określić mój ból
Jest dzień targowy Piątek W miednicy ścieka krew z rozwieszonej koszuli
Moje sześcioletnie czuwanie przy Tobie
Boże mój
W piwnicy uderza łapka konającego szczura Galaktyka oparta o ścianę Pod którą całe życie
Stoję czekając na cud Alienacja w ludzkim świecie świadectwo odrzucenia
Zmarznięte ptaki sarny wychodzące z lasu agresja ciężkiego metalu przypadkowy dotyk
W sklepie po nic za darmo bez znaczenia
Jakiegokolwiek W brzuchu doskonała symetria ukrytych lęków
Asymetryczna może być tylko biżuteria Krzyk za Jezusem za Jerozolimą
Przeczuciem faktu przeznaczenia wypełnienie Zamysłu i planu
Boże mój
Pochwyć mnie w drodze do Damaszku Czas powrotu ma miękkie drzwi Gałąź staje się Obietnicą poznania drzewa Dobra Zła Nie wiem
Tędy szedł Chrystus
Woda chlustem rodząca się Znieść jakoś wizję Apokalipsy
Oprowadź po zmrokach Wyprowadź z morza Halmahera na świat
Nie pozwól odbierać telefonów gdy się o mnie upomni Zamuruj rozwidlenia
Bym nie pobłądziła Siedząca w półpiwnicznym zgięciu
Odwróciła uśmiech od ust Umrze wyższa o poznanie Zagubione konary wbite w los
Rwące powietrze jak pierzastą chałę Ukamienowany świat
Rzymskie prawo ścięcia głowy Twoja krew Ale byk szepcze ktoś w ciemnej sali
Boże mój
Ochroń mnie przed erozją póki jeszcze czuję Mogę czuć Zanim mchem porosnę
Kołysz mnie de la Arena Ścieka moja krew Ułaskawienie może przyjść w ostatniej chwili
Ave Caesar morituri te salutant
Za mną i przede mną głosy wciśnięte w pusty sad
Brzucha idealna symetria stan Hotel Seville moich pytań i wyczekiwania na wiersz.

poniedziałek, 13 stycznia 2020

Boski Mozart

Mozartem pokryte stoły
Mozartem pokryte autobusowe przystanki
Pan Bóg słucha muzyki
Mokną ludziom od tego ręce
Opadająca możliwość łowienia dźwięków
Kask świata ma podświetlony zakreślaczem
Zakres obowiązków włączania i wyłączania semaforów
Reminiscencje przywołanych obrazów
Nieobejrzanych filmów niewywołanych zdjęć
Pachnącego prania łąką kwieciem lata
Pan Bóg maluje pejzaż naszym życiem
Zaznaczone punkty objawienia
Raz na tysiąc lat przejdą przełomem epoki
Odkryciem ponad falę wzburzonego Mozarta
Puste prochy pusta ziemia głuche wapno
Pan Bóg klęczy i się modli
Do oceanu swojej samotności
Klasztoru własnych cieni
Pojękującego serca od ciężaru miłosierdzia
Wtedy trzęsie się ziemia i wieszają skazańca
Ktoś depcze płytę Mozarta
Rano Pan Bóg idzie do narożnego po bułki
Muzyka Mozarta pachnie masłem i gotowanym mlekiem.

sobota, 11 stycznia 2020

Cisza

Cisza chodzi w swoich szatach
Każdy ją widział
Nikt nie wie jak jest ubrana
Komponuje na nienazwanych instrumentach
Każdy ją słyszał
Nikt nie umie jej zanucić
Nawet w ciszy
Jest dumna i nie do podrobienia
Wiele sytuacji ją imituje
Ona nie ma swojej imitacji
Cisza gra najczęściej w sercu
I staje się bólem przeklętym
Nawet z litości nie tyka jak zegar
Jest zawsze zapowiedzią
Ponoć nadzieją
Głodem który wyżera w nas wnętrzności
W ciszy.

piątek, 10 stycznia 2020

Ufam ufasz ufaj

Powiedz jakieś zaklęcie
Ślimak
Ślimak to nie zaklęcie
Ślimak siedzi za tobą na ścianie
W naszym domu nie ma ślimaków
Są w każdym domu który ma stół i krzesła
Jaja sobie ze mnie robisz
Robiłem na śniadanie z grzankami
Naprawdę za mną jest ślimak
Jest widać głodny i zaraz na ciebie skoczy
Zrób coś 
No już
Co już
Powiedziałem zaklęcie i ślimak zniknął.

czwartek, 9 stycznia 2020

Wyjście z Iluzji Zaćmienie

Spłodzę dzięki tobie syna
Mężczyzna podniósł dużą ostrygę
Z okazałą porcją błękitu
Jestem ostrygą Wyjątkowa karma By przetrwało życie.