środa, 30 grudnia 2015

Polub mnie

Co słychać
Nic 
Opowiedz mi
Pada
Tylko tyle
Aż tyle
Co mam z tym zrobić
Co chcesz
Mam to polubić
Polub mnie.

wtorek, 22 grudnia 2015

Specially for Agat

Każda forma literacka stanowi mistyczny zamek, którego otwarcie sprzyja zbliżeniu się do tajemnicy. Sprzyja zbliżeniu, gdyż trzeba jeszcze umieć unieść to, co się zobaczy. Trzeba umieć to przyjąć i z tym żyć. Głębia świadomości czytelnika pozostaje w ścisłym związku z głębią świadomości narratora. Ale głębia świadomości narratora nie zawsze przekłada się na prowadzoną narrację. Nie odnoszę się w żaden sposób do recenzji, komentarzy i innych opowieści na temat mojej twórczości i mojej osoby. Niewątpliwie jednak najważniejsza jest znajomość samego siebie. Jeśli ma się o sobie względne pojęcie to nie wdaje się w polemikę, bo każdy ma prawo prymarne do własnych sądów, opinii i należy mu się porcja tekstu dla siebie. Inaczej mówiąc całkowita wolność interpretacji. Jednak pierwszy raz położę małą podpowiedź pod choinką życzeń. Ze względu na Agata. Tylko i wyłącznie.  Po opublikowaniu postu "Chronos" dostałam kilkanaście wiadomości, z których jednoznacznie wynika, że Agat został odebrany jako minerał; kolorowy kamień jubilerski. W chwili, gdy piszę ten post, Agat leży na moich kolanach i ziewa... A ja tu dla niego łamię zasady :).

niedziela, 20 grudnia 2015

Litery

Dlaczego mnie skazałeś Boże na te litery
Na dźwięki mebli talerzy i skrzynek na listy
Moje i Twoje litery
Moje litery
Twoje ślady na ziemi
Moje litery
Twoje wgniecenia w snopach liści
Moje litery
Ty się przeglądasz w lustrze
Moje litery
Znów podnosisz głos że Ci się nie podoba
Ja śpiewam wiersz
Ty przecierasz okulary
Pytasz Aniołów która to
Kto mi dziś powyginał tak Moje litery
To ona Panie
A ona
Mało się dziś starasz
Upleć mi wianek polny z liter
A na rękę zrób mi z resztek liter bransoletkę
Nie piszesz mi psalmów pochwalnych
Nie klękasz przede mną swymi wierszami jak inni poeci
O rzemień swego żywota ostrzysz swe pióro
Czy taka masz mi się podobać
Moje litery 
Mój dar i piętno
Moje wybawienie i skazanie moje
Moja ucieczka i więzienie moje
Moje życie i moja śmierć
Nie pytałeś czy je chcę
Dałeś litery i kazałeś ciężkie pióro nieść
Każdą literą gram Ci co dzień Panie
Literą podskakuję z podłogi wiersza mego
I robię Ci pa pa
Litery układam w lutnię
Robimy z moim Aniołem Stróżem muzyczny duet
I studio muzyczne w wierszu tym też
W moich literach jest pot męki Wygięte w spazmie usta
Rozpacz duszy Ciemne korytarze tajemniczych wypraw
W głąb Ciebie i mnie
Nasze krótkotrwałe spotkania
Oko Boga w tańcu moich włosów
Ich szamańskie szaleństwo
Rozpasanych końcówek
Każda chce dziś dostać nową literę
Pań Bóg nakazał mi dziś napisać opowiadanie
Szybciej stawiaj litery
Jeszcze dla mnie Jeszcze dla mnie i dla mnie
Wyczaruj litery jak z kapelusza białego królika
Królik nie jest biały Królik jest granatowy
Królik jej nie wyszedł
Panie melduję posłusznie że królik mi nie wyszedł
Nie wyszedł A jaki jest ten Twój królik Ewo
Granatowy
Granatowy powiadasz Może być granatowy
Pan Bóg jest w dobrym humorze
Panie Boże to może ja mu jeszcze pomarańczową wstążeczkę doliteruję
Żeby było inaczej
Pomarańczową Dobrze dobrze
Litery Litery
Duże Małe Dobre i niedobre Ewa stawia litery
Buduje piaskowe zamki na alfabecie
Daj dla mnie literę Pierniczka z niej zrób a dla mnie wafelek
Ręce Rączki Trzęsące starcze i dziecięce piąstki
Panie Boże
Tak
Nie mam dziś dla Ciebie hymnu ani psalmu
Mam tylko granatowego królika z pomarańczową wstążeczką
Ma trochę mokre uszy Tak nad nim płakałam
W łapkach trzyma czerwone jabłuszko z napisem smacznego
No dobrze dobrze rzucaj
Królik szybuje na skrzydłach Anioła w zdziwienie gwiazd
Patrzę za nim z dziwną tęsknotą granatu
Nocy z despotycznym nakazem snu
Jutro naliteruję Ci coś innego
Może kubek gliniany z czerwoną wisienką albo laurkę różową z napisem Kocham Cię
Wolałbym laurkę i to tylko dlatego że nie cierpię kubków w dodatku glinianych i śpij
Wreszcie.

czwartek, 17 grudnia 2015

Chronos

Wierszyk wigilijny napisałam wieki temu.
Dzisiaj zaczynałby się "Zbliża się łańcuch bezglutenowy...".
Nie uciekam już, bo nie mam przed kim.
Nie staram się też o rolę moderatora życia.
W Świętego Mikołaja wierzę bardziej niż kiedykolwiek.
I to nie z obawy przed Krampusem, ale tak bezwarunkowo.
Fiolet mam zawsze pod ręką albo w zasięgu wzroku. W niedzielę pomalowałam na fioletowo moją szkatułkę. Ozdabia ją dodatkowo lawenda, która oswaja mnie z pędzącymi łzami na surowych kołach codzienności.
Z lampek zrezygnowałam. Wolę świece, najbardziej lawendowe jak mydło w kostkach i płynie. Nic tak nie potwierdza metafizyki jak płomień świecy. I obecności tych, których nie ma przy nas tak boleśnie namacalnie i na głodno.
W szpilkach nie muszę chodzić, bo jestem bardzo wysoka. Zupełnie na płasko wędruję w jakiejś kuli czasu.
Mój Agat porozumiewa się ze mną bezproblemowo, nie potrzebuje do tego ludzkiego głosu.


środa, 16 grudnia 2015

Wierszyk wigilijny

Zbliża się łańcuch choinkowy
W jego splotach widać 
Troskę ludzkich dłoni
I tradycję lepkości kleju
Kielichy po winie 
Czekają na gorący prysznic
Nowych decyzji
Senne potakiwanie
Szklanej kuli
Zbiera dym
Wrzącego barszczu
I pożogi chwili
Potajemnie zostawione ślady
Po wtargnięciu Świętego Mikołaja
I po szpilkach 
Wiecznie uciekającej gdzieś 
Matki
W worku prezentów
Brakuje czegoś dla 
Samego życia
Zapomniana rodzicielka
Stara Ziemia
Bez pudru i perfum
Tli się na fioletowo
Skryta lampka
Zażenowana gadaniem 
Psów i kotów po dwunastej
Głośny trzask zamykanych drzwi
Niszczy zarzewie radosnej naiwności.

piątek, 11 grudnia 2015

Bretony

Bretońskie konie
Czytają lżejszą prasę
Na deptaku Saint-Malo
Z gronostajem na piersi
I ostrygą w garści
Niestety one nie są
Przedmiotem rywalizacji
Są przedmiotem historii
A później zoologii
Zdecydowanie później
Dziko rozłożone kopyta
Nad malowniczym przemijaniem.

czwartek, 10 grudnia 2015

Bretońskie mogiły

Muzyka wydobywa się z kamieni
I z duszy
Zamkniętej wiekiem kurhanu
Pędzi na rydwanie
Myśl nasączona
Wszystkimi sercami winogron
Małych i dużych zielonych balonów
Oczyszczonych
Ogniem świętej Brygidy
Przodkowie powstają w świetle
Jej wspomnień
Ocalałych głów w duszkach zjawach i chochlikach.

środa, 9 grudnia 2015

Celtyckie olśnienie

Żelazna broń
Tarcze
I serca
W karczochach i kalafiorach
Upłynie historyczny sen
Zbudzony okrzykiem wojennym
Celtyckiego plemienia
Nieważne
Miecz włócznia czy proca
Jak Boudicca
Jedno wyjście.

wtorek, 8 grudnia 2015

Blade podszepty

Ja mam takie właściwości
Że słyszę jak do mnie szepcze
Z popękanej tafli jeziora
Topielica
Śmierci nieuznanych nieuzasadnionych niepogrzebanych
Takich odejść nie powinno się wspominać pamiętać słuchać
A ja słucham
Jej nokturnów żałobnych
Ale nie pozwalam jej zaprzyjaźnić się ze sobą
Trzymam na dystans Na smyczy Na słowo honoru
Kamień w wodę.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Sara w lustrze

Subtelny ton
Nakazał jej wyjść
Śladem pestek z pomarańczy
Długowłosych myślicieli
Po nitce do kłębka
Odwijanych przedawnień
Co to miały przyschnąć
I odpaść
Ale ona nadal wierzy w reinkarnację
Cnót i zalet
I w sakrament odnowienia
Zapomnianych przekleństw.

piątek, 4 grudnia 2015

Akt śmierci

Mam ekumeniczny stosunek do świata
Zwłaszcza gdy zbliżam się do szczytu
Lecz moimi oczami pisząc
Jestem wierna ludziom którzy odeszli
Bo ja mam obowiązek wobec aktu śmierci
Niezwykle odczuwam nieodczuwanie
Zimnej kostuchy
Pojmuję osobę Byt zanurzony po uszy
W niebycie
Taka groteska ze mnie
Jestem objawieniem
Albo tylko biologiczną wędrówką
Samo takie myślenie
Stawia akt ponad śmiercią
A śmierć ponad umieraniem
Bo śladów kostuchy można nazwać poszukiwaniem
Gdy brakuje poplątania w tobie spraw i myśli
W takim stopniu 
Że myślisz o pomocy siły zewnętrznej
By podała ci nóż
Bo wciąż pozostaję i pozostajesz
Przywiązani do konkretu.

czwartek, 3 grudnia 2015

Akt ciała

Sam mistrz przedstawił ocalone
Ciało bezradnie opuszczające
Ramiona jak wstążki po występie
Gdzie akompaniamentem były jego
Własne jęki syntetyczne jak plastik
Spojrzenie błądzące gdzieś za spokojem duszy
W koszmarze bestialskich upiorów
Tylko tło udało ozdobić się falbanką
Krwistoczerwonego stęchłego płótna
Mistrz w artystycznym spazmie tworzenia
Zapomniał okien przymknąć
I trochę powpadało i podoczepiało się do niego
Muzyki techno
Więc zaciekawione rytmem kikuty podrygują
Jak najprędzej by zdążyć przed snem mistrza
A nie podejrzewam by pracował do rana
Ma na to zbyt trzeźwe serce
Odmówi prawa kłapania zębichami
Nawet demonom
Bo jemu chodzi tylko o akt ciała
Dzierżącego życie w drżących trzewiach
Uśmiechającego się charkotem i bełkotem
Całe lata świetlne dzielącego go od ciała mistrza.

środa, 2 grudnia 2015

Pasja ciała

Ciało
Przełamane chwilą
Ciasną jak przymały rozmiar
I ostrą jak chili
Ciało
Rosnące Zatracone w wizji śmierci
Po narodzinach poprzez
Ciało
Umknęły w półmrok pół ciszy
Całe naręcza krzyków
Orszaki uniesień
Zostało
Ciało
Przeniesione przeznaczeniem
Wypędzone wiekiem
Wypełnione próżnią po miejsca po zębach
Po mózg Po myślach Po snach
Białe półtony
W marszu po życie
Nazwane duszą.