poniedziałek, 12 grudnia 2022

Tuż-tuż...

 






Boże Narodzenie

Nazywam się Boże Narodzenie

Mam ponad dwa tysiące lat

Przeszło dwa tysiące razy ludzie przystępowali do egzaminu

Na człowieczeństwo

Z różnymi wynikami póki co tańczą

W teatrze życia bez muzyki co zwie się szaleństwem

Wybrani ją słyszą szkarłatem krwi tym jedynym genem

Łączącym całą galaktykę z Jego krwią

Ukryty w brzuchu świata rośnie

Skrywają Go jaspisy cesarskie i krajobrazowe

Gdzieś w kamiennym zamku na piaszczystej plaży

Jej alienację pochwycił sam Duch i zamrugał światłem

Dwa razy i ona to zrozumiała odkryła długie włosy oplotła

Nauczyła wszystkie drogi kierunku do serca Ziemi

Wykrzyczanych słów  proroctw spadających gwiazd w  lędźwie Czas

Nie wyszedł z mody i powrotu do renesansu

Ostatnie dni przed rozwiązaniem oczekiwaniem znów na oczekiwanie

Na dnie starego kufra obitego skórą trawa cytrynowa ekologiczne runo

Nadal świerk siano anielski włos 

Digital painting uchylone lekko drzwi niech Bóg urodzi się we mnie.

poniedziałek, 5 grudnia 2022

Wiem, że jesteś


 

Jest grudzień

 

Jest grudzień. Ostatni miesiąc roku. Ostatni miesiąc życia. Ostatni rozdział. Z nieba padają czerwone płatki śniegu. Estera trzyma mamę za rękę, a drugą łapie czerwony śnieżek.
- Ona ma siostrę bliźniaczkę?
Szczupły oficer z miłą, łagodną aparycją pochyla się nad małą, by dać jej cukierka.
- Pan jest lekarzem?- pyta zaschniętym, schorowanym gardłem Fajga.
- Tak – odpowiada jeszcze cierpliwie Niemiec.
- Córka ma od kilku dni zakrwawione oczy. Nie wiem, co jej jest?
- Czy ma siostrę bliźniaczkę? Pyta oficer ponownie, jakby głos kobiety był tym w sobie i nie zaglądał do oświęcimskiego świata.
- Nie, nie ma – odpowiada Fajga spoglądając na niego wzrokiem nadziei, która powinna była dawno się powiesić.
Niemiec odchodzi z delikatnym uśmiechem wypytując inne matki.
- Czy syn ma brata bliźniaka? Jest bliźniak?

Jest grudzień. Ostatni miesiąc roku. Ostatni miesiąc umowy. Ostatni rozdział. Miriam siedzi przed laptopem z pustym ekranem od czterech dni. Próbuje zakończyć powieść, ale ta nie chce się spełnić. Brakuje synonimów słowa ból. Tego kopa, który poruszy miasta ludzi, zamknięte korytarze dla egoistów i stagnatów.

Jest grudzień. Estera nie ma siostry bliźniaczki. Fajga zrozumiała, ocknęła się z choroby, odwodnienia i brudu.
- Ona miała siostrę, ale zmarła na tyfus. Siostrę bliźniaczkę…
Niemiecki oficer [z wysoką rangą] przechodzi obok z podniesionymi kącikami ust, które ma jak znamię i robią mu tzw. wrażenie. Miły zły człowiek.
- Skrzypek gra! Skrzypek gra! -  Estera pokazuje matce jakiś punkt na niebie.
- Tam nic nie ma. Ta muzyka to nie jest skrzypek Ezechiel. To nie twój dziadek.
Dziecko wykrzywia buzię, która z trudem przeżuła cukierka.
- Skrzypek gra! Skrzypek gra! – zawodzi mała.
Kolejka kobiet przesuwa się i Fajga widzi drzwi do śmierci. „Dobrze, że chociaż cukierka zjadła” myśli bezsensownie matka. Instynkt umiera ostatni.
- Tak, skrzypek gra. Gra skrzypek małej Esterce.
Bierze córkę na ręce a ta wyciąga swoje ku niebu i radośnie oznajmia „Skrzypek gra”.

Jest grudzień. Ostatni miesiąc na oddanie powieści wydawcy. Miriam przegląda podręczniki w poszukiwaniu ilustracji do słowa ból, ale nic nie zapełnia i tak pustej białej kartki. Wstaje od biurka, by zapuścić antybiotyk do zakrwawionego oka. Ma nie nadwyrężać oczu, ale książka nie chce się dokończyć. Po bladych policzkach spływają krople albo łzy, bo w tym akurat czasie tom odnalazł Miriam i zamknął za sobą drzwi. Kobieta siada przy laptopie i zaczyna ostatni rozdział od słów… Skrzypek gra.

Jest grudzień. Miesiąc cudów. Estera wymarzyła sobie  siostrę bliźniaczkę. Wszechświat spełnił życzenie kilkadziesiąt lat później.