środa, 30 marca 2016

Moje Pompeje

Nim zgasną ostatnie Pompeje
Ostanie słowa zastygną
Na następne tysiąc lat
Nim miecz ostatnich słów
Rozetnie kręgosłupy łzy nadzieje
Idących na śmierć gladiatorów
Z biletem sieciowym dostępem bezpłatnym bonusowym karnetem
Nim polegną ostatnie Pompeje
A jeździec Madame Lenormand znaczyć będzie
Młodego mężczyznę koniczynę klucz niedźwiedzia
Na szachownicy dziwnego rozdania życia
Tlącego się w bezwietrzny dzień bezwietrznej próżni
Ze zdartym ptasim mlekiem
Zajrzę w przyszłość z krzykiem rozpaczy nawiedzonych ścian nocą
Ich zimnem pustym obcym niczyim
Pochylę się nad tragedią lwów morskich i otulę ziemskim kolorem
Mojego płaszcza ale nie uratuję ich serc nie potrafię
Moje współczucie nie pokieruje ich na bal życia
Nie poczują się wyjątkowo
A ja nie wzruszę losem by Pompeje odparły popiół
Więc nim to nastąpi niech zaklinacz koni
Zatrzyma jednego z tych idących na śmierć.

środa, 23 marca 2016

Dokładnie

To było dokładnie dwa lata temu. Termin, data to coś nadrzędnego jak Słońce. Na ziemi/podłodze czujemy się z tym pewniej. Podłoga powinna być, przynajmniej teoretycznie, prosta. No i żeby na łeb się nie lało, jakieś zadaszenie. A jak i przed deszczem, to i przed lśnieniem. O metryce lepiej nie przypominać, czas dokładnie określać... Szufladki bez szufladek. Co zatem uszczęśliwia człowieka? On sam, póki sam sobie nie odbierze. Potwory wychodzą zawsze z szatni, gdzie czeka jakiś płaszcz, jakiś parasol albo torba, której nikt nie potrzebuje. W rezultacie, kto potrzebuje szatniarza? Szatnia, gdzie w mroku dojrzewa historia. Przechowalnia przeszłości, którą jedna tylko szatnia dzieli od przyszłości. Na teraźniejszość nigdy nie ma czasu, brakuje skupienia, samodyscypliny, samodoskonalenia. W każdym razie na wadze lepiej najpierw zważyć słowo nim się użyje i nie przekraczać pół kilograma. Otyłość słowna zakłóca metabolizm życia. Jest patologią jak garnitur Pana Mietka bez butonierki. Jak żyć? Na szczęście Anioły czasami gubią pióra w trzepocie radości nad ziemskim rajem. 

niedziela, 20 marca 2016

W Weronie zostaniesz

1

Nad Kapuletich i ich nieznaną twarz
Mieszają się goryczy polskości aż
Całe różańce przymierza -

2

Patrzy na gruzy spod obrzękłych powiek
To moralny obowiązek
O Zakładzie św. Kazimierza -

3

Cyprysy mówią, że ta Wielka Dama
Zamieniła klejnot na wiersze sama
Zaraz na początku XX wieków;

4

A ludzie mówią o szaleństwie skrytym
W gęstwinie brody czarnej - sercom przykrym
O, jakże spóźnionych wnuków!

środa, 16 marca 2016

Zbliżanie do Norwida

Próbuję stworzyć odmienną formę
Liryki norwidowskiej
Zbiorowej biografii wielu
I nikogo
W sumie
Przez tę odrębność wielką
Suwerenność bolesną
Niepodległość duszy
W uwolnionym poecie
Nie wyrażonym i niewyrażalnym
Próbuję wysiłkiem pióra
Dotknąć choć kielicha piękna
By pozachwycało
Wszakże dokonuje się poprzez mękę
Nie tylko odkupienie.

niedziela, 13 marca 2016

Norwidowanie

Poezja żyje w dźwiękach słów
Głuchego poety
Słyszącego myślą skrytą przed światem
Wijącą się w subtelnym erotyzmie
W ogrodach jego samotności
Czasami odwiedzanych przez Marię Kalergis
Choć nie zawsze i tam on pokorny
Bo ostatnio we Florencji odkrył
Nowe instrumenty śpiewające wierszem
Z akompaniamentem własnego gardła
Lecz i tym razem w kącie czaiła się
Ironia
Taka konieczność norwidowania
Na salonach w książkach
Teraz gdzieś w ziemi
Wśród grobów Czartoryskich
Czai się gdy znów na słowach mistrz gra.

piątek, 11 marca 2016

Dama prawdziwa

Wytworna kobieta w długim
Po kostki
Bladobłękitnym płaszczu spiętym z tyłu
W pasie
Złotą klamrą w kształcie żurawia
W rozpaczliwym geście żegnającego
Dzień zakupu płaszcza w zatłoczonym
Sklepie
Nie nie
On jednak nie jest bladobłękitny
Jest bladoniebieski
Chyba jasnoniebieski nawet
I ona idzie ta kobieta
Nie
Ona kroczy dostojnie powoli
Mimochodem gna sobie
Jak nikt nie patrzy
I gniecie w dłoni bladoróżową powłokę
Parasolki
Na wszelki wypadek taszczy ją zawsze
I jest nareszcie
Na drodze tej damy
Fontanna misterna na potrzeby kobiet
W takich płaszczach w dzień
Upalny
Opiera parasolkę o granit fontanny
I trzepocząc radośnie raz jedną powieką
Raz drugą
Delikatnie obmywa skawalony puder
Na swej bladobrzoskwiniowej twarzy
Na podbródku i kościach policzkowych
Karmelowej nawet
W skroniach widoczny piasek pustyni
Och och och
Ach ach ach
W lustrze fontanny widać rygorystyczne dno
Co za kanciaste kamienie
Zły znak
Odwraca wzrok od kanciastego dna
Odchodzi
Dostojna kobieta przemierza park
Potoaletowym krokiem
Dzieci z wiaderkami i łopatkami
Łamią druty w zapomnianej parasolce
Guziki surduta nieba odpadają z trzaskiem
Deszczem napełniają się puchary
Parku zaparku i przedparku
Dama moknie.

środa, 9 marca 2016

Anatomia mowy ciała

Na pewno był jakiś sens... Zawsze gdzieś kryje się sens. Sens bardziej lub mniej ukryty, ewidentny lub domniemany. Często miewa pani sny? Codziennie. Codziennie pani je pamięta? Zdarza mi się... Zdarza się pani zapomnieć. Zapomnieć na dwie minuty czy na trzy godziny? Nie wiem. Trudno się jakoś rozmawia; brak zegarka, nie popadajmy w skrajność, czas teraz wyświetla się wszędzie. Gdzie się pani patrzy? Szuka pani czasu? Jest cały czas obok pani, jest wszędzie, nie trzeba go poszukiwać. Śmiejemy się z mojego dowcipu? Śmiejemy. Takie życie na luzie. Na luźnych szelkach, jak to mówią idący na śmierć pozdrawiają terapeutę. Ale mi się zrymowało, czy jakoś tak... W każdym razie poruszyliśmy wiele kwestii niekwestionowanych. Widziała pani zjawę albo innego ducha czy film oscarowy? Coś mi się obiło o uszy, ale na głupoty czasu nie mam. Ma pan. Czas jest zawsze. O, jaka sprytna, złapała mnie za język. Twór mięśniowy jamy gębowej kręgowców, jakie jaja.

poniedziałek, 7 marca 2016

Przetrwanie

Sztuka. Prehistoryczny zabójca, na którym opiera się Ziemia. Alienacja doskonała. Walka z nią opiera się na braku oparcia. Ucieczka przed nią w coś; teraz jest to praca. Praca zdominowała wszelkie używki, a nawet seks. Praca jest zawsze i wszędzie. Praca stała się modlitwą. Praca stała się medytacją. Praca stała się formą spędzania wolnego czasu. Alienacja upchnięta w pracę. Internet i telefony zaaranżowały kontakt. Jest kontakt; częsty, bo mail, bo SMS. W rezultacie nie ma żadnego kontaktu, nigdy nie było takiego braku kontaktu jak teraz. Wiadomości szablonowe, odpowiedzi z automatu, nie zbliżają, ale oddalają. Rozbitkowie nie zauważają pożywienia na wyspie, bo nie znają i nie uczą się materii. Materia się mści i odbiera ducha. Duch za materię. Eskapizm w portal społecznościowy. Tam każdy jest pacjentem i terapeutą. Drzewa oddają energię w próżnię. Sztuka przetrwania. Prehistoryczny problem. Na pustej, wylęknionej i oblepionej mrokiem ulicy spaceruje samotny mężczyzna. Musi więc pojawić się kobieta. Będzie szła szybko, głośno stukając obcasami z oszronioną przyrodą ukrytą pod czerwonym Wallis. Jej komunikator jest ukryty. Rozładowana bateria stwarza pozory przebywania poza zasięgiem ulicy, którą pogryzł czas.

środa, 2 marca 2016

Piszę bloga, więc jestem

A każdy post określa moją świadomość i Wasze przypuszczenia dotyczące ja jako ja. Poza świadomością bram Nieba i Piekła można słodko udawać niezniszczalność, a nawet wrodzoną odporność na rdzę, korozję i inne wyblakłe czerwienie. Piszę to normalnie (regular), ale mogę zwiększyć czcionkę, dać kolor, podkreślić i rozkrzyczeć na ekran ten Rubikon. Niewielka rzeka, mogą być niewielkie problemy, ale znaczenie duże. Odwracam się na ryzyko, ale nie mówię, że nie podejmę, a może schylę się po rękawicę... Póki co jest mgła. Słabo widać ekran laptopa. Klawiatura skurczyła się od zimna. Świąteczna paczka z doświadczeniami, które mają czegoś nauczyć i czemuś służyć. Później się dowiem. Kiedyś na świecie królowały dropsy.