Zapraszam do Pisarze.pl na Wiersz Dnia 😍
niedziela, 28 listopada 2021
czwartek, 25 listopada 2021
Szafa bez powrotu
Wciąż muszę zapewniać że potwór
Nie ukrył się w szafie
Myśli szukają zapomnianych sukienek
One wycierały czule moje łzy
Gdy wisiały na pełnych wątpliwości ramionach
Podstępem szukając drogi do szafy
Choćby potwór miał je zniewolić
Porwać aż staną się absencją w szafie
Niewyjaśnionym zniknięciem siedmiu pastelowych sukienek
Eskapizmem czegoś więcej niż ja ty my
Warstwa wizualna jak zasłona
Czyni demona bardziej demonicznym
Drzwi skrzypią i potwór zagląda do wnętrza pokoju
Domu mnie fobii świata zewnętrznego dookolności
Podaj mi rękę wejdź do szafy
Zobacz że mnie nie ma
Strumień jego głosu przepływa obok
Na ulicy przejeżdżają czarne i czerwone samochody
Po chodniku matki pchają wózki
Staruszkowie pokazują swoje zmarszczki przez opadające liście
Kreatywnie chwytam tlen w obie ręce
Prostuję ziemię by wszystko było jasne
Szafa bez powrotu
Nie ukrył się w szafie
Myśli szukają zapomnianych sukienek
One wycierały czule moje łzy
Gdy wisiały na pełnych wątpliwości ramionach
Podstępem szukając drogi do szafy
Choćby potwór miał je zniewolić
Porwać aż staną się absencją w szafie
Niewyjaśnionym zniknięciem siedmiu pastelowych sukienek
Eskapizmem czegoś więcej niż ja ty my
Warstwa wizualna jak zasłona
Czyni demona bardziej demonicznym
Drzwi skrzypią i potwór zagląda do wnętrza pokoju
Domu mnie fobii świata zewnętrznego dookolności
Podaj mi rękę wejdź do szafy
Zobacz że mnie nie ma
Strumień jego głosu przepływa obok
Na ulicy przejeżdżają czarne i czerwone samochody
Po chodniku matki pchają wózki
Staruszkowie pokazują swoje zmarszczki przez opadające liście
Kreatywnie chwytam tlen w obie ręce
Prostuję ziemię by wszystko było jasne
Szafa bez powrotu
Ty jesteś tam Tam mnie nie ma.
poniedziałek, 22 listopada 2021
piątek, 19 listopada 2021
wtorek, 9 listopada 2021
Hygge też
Frieda Strohmberg (1885-1940), Widok Bramy Górnej i fary św. Jakuba w Olsztynie, lata 20. XX w., olej, płótno
Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie
piątek, 5 listopada 2021
Piątkowy telefon
- Ja dzwonia do Ewa Klajmana-Gomolińska z bogata Argentyna. To Ty?
- Przekręcone nazwisko, ale słucham.
- To żaden przekręt to prawda. Niech słucha. Ja znać twoja wuja John Klajmana-Gomolińska.
- Nie znam.
- Wuja znać ciebie i bardzo kochać. On upadł, umarł i napisał do ciebie ciepły list.
- Przykro mi, ale to pomyłka. Nie mam rodziny w Argentynie.
- Wuja była bardzo dyskretna. Ona nie chciał narzucać. Kochała w ukryciu.
- Aha... Dlaczego miał dwuczłonowe nazwisko?
- Jakie?
- Pierwsze panieńskie, drugie po mężu.
- Jak mąż to już nie panna, nie. Ty nie panna po mężu, związek kobieta i mężczyzna.
- Chodzi mi o to, czy wuj jest/był wujem z rodziny mojej czy mojego męża?
- On cały twoja wuja.
- To niemożliwe, by się nazywał Klajman-Gomoliński.
- On się tak nie nazywał. On się nazywał Klajmana-Gomolińska. Tak jak ty.
- Ja pierdolę.
- No, naprawdę. I on zostawił długi list i ja ci go przeczytać. Łzy jak otwierać koperta z list od wuja.
- Sorry, chwila... Już proszę kontynuować, włączałam dyktafon.
- Dyktafona mnie zna?
- Raczej nie.
- Ja też nie znać dyktafona.
- Domyślam się.
- To ona nas będzie teraz słuchać?
- Kto?
- Ta dyktafona?
- Dyktafon nagrywa teraz naszą rozmowę.
- Dyktafona nie. Nie!
No i po połączeniu 😆
czwartek, 4 listopada 2021
Sam ot noś (ć)
Jeśli kiedyś zechcesz
To przyjdź nogi wyprostuj
Ja od kawy zawsze zaczynam dzień
Ale ty boso badaj moją historię
Ustal dzień ze sobą zostań
Wpisz w wyszukiwarkę obce słowa
Coś musi się znaleźć poza mną.
wtorek, 2 listopada 2021
O przemijaniu...
Tanka 6 z książki "Ha! IQ. Krajobraz wyrazu" Ewy Klajman-Gomolińskiej na tle obrazu "Kod On" Angeliki Marii Gomolińskiej, ilustrującego (m.in.) ten tom.Wchodzimy na scenę życia i schodzimy z niej bez szafy, w której zamknięta jest nasza rzeczywistość. Stale wyjmujemy z niej coś, dokładamy, kupujemy nowe, martwimy się, że za mało, że nie takie miało być. W szafie mamy swoje wspomnienia, tajemnice, guziki na szczęście, listy miłosne i klucze. Na dole stoją bagaże doświadczeń, które powinny ochronić nas przed popełnianiem błędów. Powinny, ale nie muszą. Drzwi do szafy otwierają coraz głębsze zmarszczki na tych samych dłoniach. Ten sam kod genetyczny, tylko ruchy jakby inne. Pierwsze niepewne lecz ciekawe, uważne. Potem wchodzą szybkie, energiczne. Takie, które na nic nie mają czasu. Kiedy uspokajają się i dłużej przytrzymują drzwi, wtedy przychodzi dziwna myśl, że wkrótce szafę otworzą trzęsące ręce. Ręce, które nie pamiętają, gdzie to było i po co to było. Jest też taki czas, gdy ręce nie chcą już otworzyć szafy. Ona jednak zostaje. Zostaje na scenie życia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)