Cartimandua przypomina o
Wielkich przypływach zadumania
Cartimandua przypomina o
Wielkich odpływach refleksji
Cartimandua postawi sobie
Pomnik pod oknem
I zasieje pszenicę
Cartimandua
Koleżanka Anny Bretońskiej
Znajoma ze słyszenia
Obiekt czczenia i zelżenia
Kobieta.
wtorek, 29 września 2015
niedziela, 27 września 2015
Spacer po ogrodach. Spacer w ogrodach
Myślałam bardzo długo w takim smutku, w takiej smudze cienia, w półmroku, który ledwie łzę na rzęsach zasłania... Myślałam, by zrozumieć siebie i móc zwrócić się do swoich własnych ogrodów słowami, na jakie zasługuje samotny wiatr. W tej przestrzeni nie ma nikogo poza mną i Tobą. Rozliczenia z niewypowiedzianych słów, potknięcia, studnie, przepaści. Rzadko zdarza mi się nie mieć nic do powiedzenia. Często nie chce mi się mówić do innych. To kaleczna deformacja psychiczna. Zazwyczaj jednak, umiem budować zdania i składać litery, wyrażać siebie, odnosić się do czegoś, przedstawiać swój punkt widzenia... A teraz nie umiem, nie potrafię nic powiedzieć; mądrego, głupiego, żadnego. Pogubiłam się i zaplątałam, trochę jakbym sama na siebie zastawiła sieci. Przed nikim się do tego nigdy nie przyznałam, bo jestem w ogóle bardzo hermetycznym i pozatrzaskiwanym człowiekiem.Twoja obecność nasącza mój czas esencją i aromatem. Dziękuję, że żyjesz. Zatrzymujesz gdzieś, zmieniasz, choć jestem już stara i moje zmiany zachodzą w bólach i zgrzytach.
piątek, 25 września 2015
Wyświetl post
Cienie we mgle związane niewidoczną wstęgą, niewidoczne ślady na ścianie, zaciera się granica miedzy dywanem a podłogą, jakiś strach, jakiś ból, bardzo bolesne powątpiewanie, myśli nieogrzane prowadzą do wiersza zapisanego linearną prostotą dla niechcenia niepoznania nieodgadnienia. Boli mnie, więc wstaję, odchodzę, uciekam, siadam, włączam komputer, wyłączam myślenie, może jednak skuszę się i pomyślę albo skruszeję i oddam słońcu część siebie, jakiś szloch albo jedną ćwiartkę wyrazu, bo przecież jestem pod postacią chleba słowa, którym się przełamuję na serwerze, bo zabrakło już ludziom stołu. Nie zasiadamy za nim, nie zbieramy się przy nim, mamy mailową wieczerzę, chmury na zimnym ekranie, nie patrzymy na zachód słońca, spadające gwiazdy śledzimy w sieci, życie przemija datą na Onecie, nic się nie dzieje, nie pachnie, nie głaszcze, fizyczny kontakt z klawiaturą jak sponiewieranie ciała bez liścia, źdźbła, a mój krzyk i płacz nie wsiąka w rozłożony otwarty na kontakt laptop. Pozostaje zdziwienie kapiącego kranu, że moim wysiłkiem nie przenoszę gór i zastygam rozpaczą.
czwartek, 24 września 2015
Nie zezwalaj
Tak, zdecydowanie tak. Kiedy jest coś we mnie, co chce się wykrzyczeć, a ja to chowam, wtedy klnę najwięcej i nie ma to żadnego punktu odniesienia do poruszanego tematu. Ja inaczej wtedy klnę niż zawsze. Dużo, bardzo dużo. Tak, że nie ma już merytorycznej dyskusji i co sprawia, że klnę jeszcze więcej. Zwracanie mi wtedy jakiejkolwiek uwagi nie ma najmniejszego sensu, bo po tym Rzym już tylko płonie, choć w każdym domostwie zarządzeniem Nerona był sprzęt do gaszenia pożaru. Czy to jest język ulicy, pewnej topografii ulic, uliczek, dziur w chodnikach, wylęknionych twarzy i głodnych oczu? Pewnie tak. Jestem przecież krawężnikiem. Na ulicy spędziłam więcej czasu niż w domu, gdzie nie byłam mile widzianym dzieckiem. Czy to jest język burdelu? Nie wiem.
piątek, 18 września 2015
Za szybą
Z trudem zbieram klawiaturę pod palcami i splatam myśli w warkocz. Na parapecie leży śnieg ze śladami śmiesznej wielkości stópek ptaka. Samochody głośne jak w zwykły dzień tygodnia. Niebo poważne i skupione na niepokazaniu humoru. Słońce jest dziś światłem, ale nie głaszcze ciepłem zastygłych ścian i codziennych ruchów człowieka. Ja jestem za szybą. Czasami w nią walę, czasami za nią krzyczę, czasami przez nią wołam. Przed moją szybą przystają czasami jacyś ludzie. Jedni pomachają, inni pokrzykują, jeszcze inni przyklejają twarze do szyby, by lepiej mnie ujrzeć, ale prędzej czy później człowiek czujący swój los przechodnia wprowadza dominantę ruchu i zostawia kobietę za szybą. Niewiele rozumie z jej zachowania, gestów, a i jego codzienność - codzienność przechodnia stawia mu wymagania jakże obligatoryjne. Każdy człowiek poważnie chory jest osobą zza szyby, a ludzie na jego drodze, bardziej i mniej przychylni, życzliwi, jacykolwiek to ludzie z drugiej jej strony. Człowiek jest zdolny do największych powstańczych gestów, ale nie jest zdolny zrezygnować z codzienności przechodnia, dlatego los człowieka za szybą jest ciężką dolą. Przechodzień uważa, że bycie za szybą to prestiż. Po pewnym czasie, pewnych latach; życie za szybą połączone ze stopniem komplikacji choroby i towarzyszącym jej strachem - największym potworem, bólem i cierpieniem wypacza tegoż człowieka i deformuje jego wyraz. Wyraz bez wyrazu.
wtorek, 15 września 2015
Baw się ze mną
Otwórz mi drzwi
Wpuść mnie do środka
Wpuść mnie do siebie
Do bardziej widzieć Do bardziej wiedzieć
Otwórz mi drzwi
Bym ze świecznikiem stać w nich mogła
Oglądając czas przeszły niedomknięty klamrą zakończenia
Przynajmniej je uchyl
A smugą zapachu dotknę istoty
Przemoczonej Wytartej Głęboko ukrytej
Przed oknem okiem lustrem
Będziemy rzucać w siebie klockami
Starymi drewnianymi ciężkimi
Do pierwszego otarcia naskórka guza na czole zakrwawionego kolana.
Wpuść mnie do środka
Wpuść mnie do siebie
Do bardziej widzieć Do bardziej wiedzieć
Otwórz mi drzwi
Bym ze świecznikiem stać w nich mogła
Oglądając czas przeszły niedomknięty klamrą zakończenia
Przynajmniej je uchyl
A smugą zapachu dotknę istoty
Przemoczonej Wytartej Głęboko ukrytej
Przed oknem okiem lustrem
Będziemy rzucać w siebie klockami
Starymi drewnianymi ciężkimi
Do pierwszego otarcia naskórka guza na czole zakrwawionego kolana.
niedziela, 13 września 2015
Hosanna
Nie wódź mnie, Panie, na wygnanie z
Edenu
Nie wskazuj mi palcem drzwi
kościoła
Gdy obok chcę postać chwilę
I popatrzeć na kwiaty polne Twojej
kwiaciarni
Chcę dotykać rozżarzonych kamieni
Akurat rano w niedzielę
W konfesjonale tli się zawsze
szansa
Na owijanie człowieka
W szaty podłości i upokorzeń
Nie spowiadałam się wiem
Ale ja nie umiałam wytłumaczyć
Że właśnie przed Wielkanocą
wchodziłam
W trójkolorowe sady i soczyste
ogrody
Z moją wiarą kojącą jak miękkie
kapcie po całym dniu łażenia
Na Pasterce nie byłam
Ale leżałam na sianie
I rozpamiętywałam Twoje życie
ciężkie
Jak znoszone i niemyte włosy
Miałam zajść do Ciebie w tę
niedzielę
Na trzynastą
Ale zostałam dłużej w galerii
Przed obrazem
Upamiętniającym Twoje Zmartwychwstanie
W skrzydłach unoszących się nad nim
owadów
Migotały kościelne witraże
A w moich łzach spływających pod
nim
Twój obraz i podobieństwo.
poniedziałek, 7 września 2015
Paul Gauguin
O czym by myślał Gauguin
Gdyby żółty Chrystus
Umiał mówić
Gdyby Bretania
Nie osaczyła go jednolitą
Plamą barwną
Gdyby nie krzyczała
Jak celtyccy wojownicy
I nie wpięła mu w płaszcz
Zapinki z brązu
Czy nadal by wołał
Pytaniem
Czy zamilkł
Orzeczeniem.
Gdyby żółty Chrystus
Umiał mówić
Gdyby Bretania
Nie osaczyła go jednolitą
Plamą barwną
Gdyby nie krzyczała
Jak celtyccy wojownicy
I nie wpięła mu w płaszcz
Zapinki z brązu
Czy nadal by wołał
Pytaniem
Czy zamilkł
Orzeczeniem.
sobota, 5 września 2015
Oral
Przechodzę
przez ścianę
Siadam ci na
twarzy
Poza moim
zapachem
Nie ma świata
Udając sen
poruszasz językiem
Po mojej
nabrzmiałej uwadze kobiecości
Twoje
policzki przytulone do moich
Rozchylonych
warg oczekiwaniem
Drapiesz mnie
brodą zbierając
Lepki deszcz
drżenia
Mocą całą
pragniesz
Bym nie żyła
Bym była
zjawą
Bo sen jest
realniejszy od rzeczywistości
Bym poruszała
się rytmicznie
Na twoim śnie
Aż wykonasz w
nim jedyny ruch
I wsuniesz we
mnie rękę
Przytrzymam
się ściany by
Mój orgazm
nikogo nie zbudził
Wyjdę oknem
Zostawię uchylone
Poranne
jaśminy połkną mój zapach
Wyjątkowo
dokładnie
Wklepiesz
wodę po goleniu.
wtorek, 1 września 2015
Przypadkowy
Trudno myśleć o stylizacji
Norwida bądź Norwidem
Przy obieraniu ziemniaków
Chociaż
Ponoć obieranie ziemniaków
Nie przeszkadza w myśleniu.
Norwida bądź Norwidem
Przy obieraniu ziemniaków
Chociaż
Ponoć obieranie ziemniaków
Nie przeszkadza w myśleniu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)