Moja matka miała oczy rozcinające
Bure i szare dźwięki na miejsce i czas
Których nie chwytał słuch absolutny
Moja matka miała ręce które umiały się modlić
Gdy z zaćmą cerowała mój płaszcz i gotowała kartoflankę
Moja matka miała serce które straciło serce
Podczas okupacji z dziecięcego strachu
Moja matka oszukuje mnie odkąd umarła
Że przechodzi z tłumem starych kobiet na światłach
Moja matka cieszyła się z zapasu mąki w szafie
I z mojego kolczyka w nosie
Moja matka nie umiała ze mną rozmawiać więc
Piła ze mną kawę
Tak naprawdę zawróciła stamtąd tylko raz
Po mojego brata bo charczał i dusił się
A lekarze mówili o śmierci mózgu
Opowieści mojej matki są przydługie ale
Brat je jeszcze rozciągał potem grali wspólnie z matką
Porozumiewali się nutami których ja nie chciałam odkryć
Moja matka gdyby żyła czekałaby na mnie dzisiaj w oknie
Zaglądałam do okien zapłakanych dziś deszczem
Z tą nieumiejętnością radzenia sobie w beznadziejnych sytuacjach
Z tym brakiem akceptacji bez pogodzenia z pogodą też.
wtorek, 26 maja 2020
niedziela, 24 maja 2020
Dawno temu
Are you ready
Nowy dom
Pusty
Brakuje tylko ekspresjonistów
Mglistych gwiazd
Fikcji która pożre
Wypluje insynuację
Ktoś bredzi emocjonalny chłód
Fizyczne ciepło kontrast nowych mebli
Uchyl tylko drzwi
Are you ready.
sobota, 23 maja 2020
Latarnia
Nie milknij
Nim dotknie cię ostatnie słowo
Będę niewidocznie mrugać
Dam znać schowana w wiersze
Które otulone kocem
Zbierają sny miłości i odrzucenia
Zaplotę je w warkocz wychodząc poza siebie
Przekroczę gęstą historię
Przechodząc bramą w której wciąż się spotykamy.
Nim dotknie cię ostatnie słowo
Będę niewidocznie mrugać
Dam znać schowana w wiersze
Które otulone kocem
Zbierają sny miłości i odrzucenia
Zaplotę je w warkocz wychodząc poza siebie
Przekroczę gęstą historię
Przechodząc bramą w której wciąż się spotykamy.
wtorek, 19 maja 2020
piątek, 15 maja 2020
Po coś
Trzeba byłoby coś napisać
Choćby
Ja
Mam jedno zdanie i nie zawaham się go
Stłuc lustro to nie grzech
Patrzeć na swoje oczy
Które nie są moje
Zwężone mocno mroki
Niby mniej
Trudniej oddychać
Sądź po kurzu
Zbiera się od dwóch dni
Krążą myśli.
Choćby
Ja
Mam jedno zdanie i nie zawaham się go
Stłuc lustro to nie grzech
Patrzeć na swoje oczy
Które nie są moje
Zwężone mocno mroki
Niby mniej
Trudniej oddychać
Sądź po kurzu
Zbiera się od dwóch dni
Krążą myśli.
niedziela, 10 maja 2020
Jestem tutaj. W albumie
Z albumu "PAPA CAN YOU HEAR ME?"
pod redakcją Angeliki Marii Gomolińskiej.
Obraz Agnieszki Markowicz "I'm here"
stanawiący kontynuację wystawy pod ww. tytułem.
sobota, 9 maja 2020
Zaskoczenie
Jeśli zawołam ciebie
Tylko firanka poruszy się w oknie
Jeśli zawołam siebie
Oderwę się od okna Przybiegnę na środek pokoju
Otworzę szeroko ramiona
Bo ten rowerek z dzieciństwa jeździ po pustych pokojach
Nadal na czterech kółkach
W bezpiecznym wspomnieniu
Uderza o zamknięte drzwi mocno mocno
Aż się otworzą i stanie w nich
Mocno zagęszczone powietrze
Na czterech kółkach
Bezpiecznie pojedzie.
Tylko firanka poruszy się w oknie
Jeśli zawołam siebie
Oderwę się od okna Przybiegnę na środek pokoju
Otworzę szeroko ramiona
Bo ten rowerek z dzieciństwa jeździ po pustych pokojach
Nadal na czterech kółkach
W bezpiecznym wspomnieniu
Uderza o zamknięte drzwi mocno mocno
Aż się otworzą i stanie w nich
Mocno zagęszczone powietrze
Na czterech kółkach
Bezpiecznie pojedzie.
poniedziałek, 4 maja 2020
Bez odpowiedzi
W sobotę wreszcie nastąpiło rozwiązanie i pokropiło deszczem. Nawet więcej. Lało. Zadowolona i mokra szłam przez moje osiedle i obserwowałam tłumy ludzi zgromadzonych pod wszelkimi zadaszeniami i wiatami. Ludzie bardziej niż koronawirusa bali się deszczu. Bez zachowania jakiejkolwiek odległości nie chcieli zmoknąć. Niektórzy dyskutowali na temat mokrej maseczki. Czy taką lepiej wessać z wilgocią przez otwór gębowy, czy zdjąć z twarzy i dostać mandat?
Subskrybuj:
Posty (Atom)