niedziela, 24 czerwca 2018

Dzień Ojca

Tato, co mam Ci powiedzieć? Dzień minął na dogłębnym przypominaniu sobie jak bardzo Ciebie nie ma. Twoje zdjęcie mam zawsze ze sobą. Uważam, że w ten sposób jesteś trochę, że opiekujesz się mną z portfela. Czasami wyjmuję je, bo wpadam w panikę, że zapomniałam jak wyglądałeś. Pewnie powinnam zamieścić jakiś wiersz o Tobie, ale wszystkie znasz. Taka beznadziejna sytuacja, gdy się nie żyje kilkadziesiąt lat. Wiersze już były, łzy były, wspomnienia z tych moich piętnastych urodzin. Dziwne to wszystko, bo ja do dzisiaj myślę, co byś rzekł o tym czy tamtym. Żałuję, że nie mogę z Tobą obejrzeć meczu. Dziwne, że czas nie wytarł mojej miłości do Ciebie. To nieprawda, że wszystko się niszczy. I żaden ze mnie twardziel. Twoje geny boksera nie działają na Twoje nie ma, nie żyje, umarł. A poza tym jest już lato, wszystko kwitnie i pachnie. Sam widzisz, gdybyś żył, poszlibyśmy na spacer. Dobranoc.

środa, 20 czerwca 2018

Kołysanka na kolanach

Ona umiała łamać chleb
Zawsze stała w lewej części pokoju
Nie tnij jeśli nie musisz
Odłóż nóż
Zasypane ręce kwieciem zmarszczek
Starością której nie udało się uniknąć
Choć mówiła dużo by strach nie podszedł
Nie chwycił w szpony ażby zabolało
Mam za ciasny umysł na więcej
Zabieraj się z lewej części pokoju
Nic tu po tobie.

piątek, 15 czerwca 2018

Moje piękne kwiaty

Kwiaty mówią o emocjach. Pokazują nam, jacy są ludzie, którzy je przynieśli. Pod wpływem złego oka więdną. Duch wszechobecny. Człowiek samozwaniec przyznał sobie pierwsze miejsce w ewolucji, którą sam opracował. Teraz sam w to wierzy. Duch - Słowo. Tajemnica. Progi umysłu. Ostatnie zdanie to nie było to, więc zdjęłam.

wtorek, 12 czerwca 2018

Wycisnąć dzień

W każdym dniu znaleźć coś, za co można wyrazić wdzięczność. Coś, co sprawia, że ten właśnie dzień był potrzebny, by mnie zmienić i nie zmienić. By mnie nauczyć i zostawić otwartą na dalsze kształcenie. Bym zrozumiała, że nigdy niczego do końca nie zrozumiem. Bym pogodziła się z tym, że z pewnymi sprawami nigdy się nie pogodzę. Każdy dzień jest darem. Każdą moją łzę widzi Ktoś, kogo ja nie widzę, ale ten Ktoś był tu na początku i będzie na końcu. Powinnam opowiadać dzień, choćby to miała być jego najmniejsza minuta, ale przez nią ten dzień ma jakiś wyraz, twarz, kolor. Dzisiaj to kot Dzwoneczek. Nie znam tego kota, więc nie wiem, jak ma na imię. Nazwałam go tak, ponieważ nosi mały dzwonek na tasiemce założonej na szyję. Na jednym z olsztyńskich osiedli Dzwoneczek szaleje na podwórkach przeganiając wszelkie stworzenia, które nie stanowią jego ziomali i zajmują przestrzeń Dzwonka, jego trawnik do tarzania czarnego futra, krzaki pełniące funkcje bezpośredniej ochrony kota oraz piaskownicę niezbędną do utrzymania higieny kicajca. Dzisiaj jednak Dzwoneczka zupełnie poniosło i rzucił się z okrzykiem Bruce Lee na dachowca przynależącego do konkurencyjnego kociego gangu z innej ulicy. Skamlący łaciaty futerał został skutecznie pokonany na tyle, że raczej w najbliższym czasie nie zawita już w rejony Dzwonka. Po całej akcji czarny kocur położył się u moich nóg ze słodkim mruczando. W ciągu zaledwie jednej minuty był kotem złym i kotem dobrym. W ciągu tejże minuty uznał inny futerał za intruza, a mnie obcą obdarował pozwoleniem przebywania na obszarze dzikiego Dzwoneczka.

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Didaskalia 5

Kochaj mnie tak, żebyś chciała przyjść do mnie na placki ziemniaczane, gdy będę stara. Kocham Cię tak, ale Ciebie nie ma, Mamo.

sobota, 9 czerwca 2018

Didaskalia 3

Nie zapamiętałam wszystkich osób ze starych fotografii. Pewne sprawy się zamknęły wraz z Twoją pamięcią, Mamo.

sobota, 2 czerwca 2018

Narodziny

Utkaj sobie mnie na pocieszenie
Na pokuszenie sprowadź po ciasnym powietrzu
Gdzieś między mądrością drzew
Odziej mnie w prostotę życia
By modlitwy odmieniły moje usta
Na zawsze już twoje
Jak doły najniższych dźwięków
Opadających trumien 
Coś się kończy Coś się zaczyna
Moje życie pod tym drzewem twoje
Doskonal mnie Wyobrażaj w alejkach 
Na moście powietrza Na skrzydłach
Które nigdy ci się nie ukażą Z ich piór
Oznacz moją drogę Pod runą Której nikt
Nie wydobył z kory naszej nauczycielki
Naszej zmarszczki Naszej starości 
Stolicy naszej mądrości Powietrza wciąż brakuje
Moje serce skrusz na białej kartce i zapisze
Słowa którymi się przestraszyłam że są ostatnie
A one tylko tu były ostatnie a tam nie były
Tam targał wiatr stary fortepian
On usypiał drzewa i one stawały się tak dobre
Że po nich wchodziłam wprost w upalną zmysłową
Cichą klawiaturę powietrza stawiającą warunki
I wróciłam Pokonałam trasę Narodziny.