piątek, 26 sierpnia 2022

Ruah



Podniosła krzyk garścią słów
Rzuciła w twarz nieba Po nagim bladym
Ciele Spływała zagadka jej życia i umierania
Zostawiła kod genetyczny
Jedyną spuściznę siebie po sobie
Oddając przodkom przysługę
Jesteś bólem Cudem który boli
Spod przymkniętych powiek
Wydostawała się karma powrót zła
Wyrządzonego grzechu pierworodnego
Niedomytego chrztem Ręką mało świętą
Karą z Bożych Ogrodów Owoców zakazanych i przyzwolonych
Poznania których nigdy nie dostąpiła
Bolisz mnie światłem i ciemnością
Zwątpieniem i ufnością Rozwidleniem i wyboistą prostą
Drogą mi tak drogą
Że brakowało czasu
Na doskonałość dźwięków żył pompujących
Ruah dla mnie świata anielskich piór
Dlaczego bolisz cierpieniem terminalnym szczęściem
Umykającym jasnym spełnieniem raną której
Nie dajesz się zamknąć miłością którą
Kochasz mnie jak chcesz ja Ciebie jak mogę
Mój genetyczny kod Materiał kości i mięsa
Wypełniającego tchnienia Przestrzeni moich
Skrętów i powstań Powłoka którą nie jestem
Nie byłam i nie będę
Trwałość ciągłość podstawa czegoś
Co stało się własną legendą punktem jedynym
Odniesieniem startem i lądowaniem i katastrofą
Marszem pokoleń jednego ja
Tylko drzewa pamiętają
Poznanie zaklęte w drzewo.

wtorek, 23 sierpnia 2022

Lśnienie



Znajomy korytarz schody drzwi
Czas znajomy z wyrwami otrębami i drwiną
Czas zeszły czerstwy z dniem niezmordowanym
I tylko ten dywan owalny z błyszczącej czerwonej przędzy
Po którym boso marzyłam po którym boso płakałam
I tylko te firany fuksjowe zawstydzone też błyszczące
Przez które serce mi waliło przez które ptak nie odleciał z parapetu
Lśnienie Bardzo jasne światło energooszczędne
Lewitacja Szybkie kołysanie
I gdyby nie ta z orzecha poręcz
Której chwyciłam się by głosów do siebie nie wpuścić
Dzięki której niczego nie odkryłam
Choć ciemność pokryła nawet mrok ziemi
I gdyby nie białe posągi Pitagorasa i Platona można by było połknąć czyjąś duszę
Przyjąć matematyczny ciąg na nieistnienie istnienia
Szklana niemal przezroczysta podłoga
Na której ochoczo bawiły się odczepione od czaszek myśli
Po prostu nie goń tak i nie pędź
Zatrzymaj się na chwilę bo ja Cię o to proszę
I pozwól mi wyprostować się w ten kolejny dzień Panie Boże.

czwartek, 4 sierpnia 2022

Zaklinam

Gryzie łykowate włókna 

Których nie przemieli historia powszechna

Inna daje codziennie swoje selfie

Patrząc jak zmienia się od wczoraj

Rodzaj fotografii autoportretowej z włóknem

Coś na co nie ma wpływu

W esencji tężeje śmierć

Nawet herbacianej

Idą święta.


poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Powstanie Warszawskie

 Ubój

Nad szklanką z mrożoną kawą
Przejęci decydenci wiklinowych foteli
Zastanawiają się czy było warto
Obok stare pocztówki z dziećmi
Które kule łapały jak piłeczki tenisowe
I rozpadały się z nimi jak gwiazdy na niebie
Z którego nic nie można było odczytać
Poza tym co deszcz sam podpowie
Powiadają że żadnego dnia tylu mężczyzn i kobiet
Nie broniło jednego kawałka rozpadającego miasta
I że gruzy przysłaniały czas
I jedno tylko oko wyglądało z zsypu
Kanały dawały ukojenie schronienie pewną śmierć
A dzień był taki młody szalony niepokorny
Nieme kobiety stały w szeregu dławiąc się
Niewypowiedzianymi słowami jak gulą kości i glutenu
Niemi mężczyźni stali na warcie
Przejścia nocy i dnia Ktoś się utopił Inny powiesił
Któraś straciła syna któraś męża siebie dom
Nieme kobiety próbowały na komendę krzyczeć
Poruszyło się powietrze Trzepot wielkiego skrzydła
Gorący piach rzucony pod nogi nędzników.