poniedziałek, 14 lipca 2025

Nawigator postpandemiczny


 

                Ortodoksyjna Żydówka w wigilię Pesach jeździ po kraju i opowiada jak to jest być Żydówką w Polsce. Ubrana w sukienkę z sieciówki, matka gromadki dzieci, zostawia - przed najważniejszym żydowskim świętem - dom i wybiera się w tournée promujące ją i jej publikację. Temat Żydówki w Polsce brzmi dla mnie tak samo jak temat Araba z Nidzicy, homoseksualisty w Działdowie czy islamisty z Grudziądza. Brzmi źle, nawet bardzo źle, rasistowsko. Zakłada bowiem jakiś element ekscesu w normalności i zwraca uwagę czymś, czym nie powinien. Sam fakt, że ktoś z racji swojej przynależności etnicznej, pochodzenia czy religii robi event, jest wielce zastanawiający. W tym samym niemalże czasie ortodoksyjny katolik przesyła zdjęcia chmury na niebie ułożonej w kształcie serca z opisem, że 03.04.2023r. w Krakowie takie zjawisko miało miejsce, co należy rozumieć, że Papież nas pozdrawia. Ortodoksyjny katolik w Wielki Tydzień, a więc najważniejszy w religii rzymsko-katolickiej tydzień męczeńskiej śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, widzi w ułożeniu chmur na niebie MMS-a od Papieża.

                Od 2020 roku tradycyjnie już pierwszy kwartał jest mocnym apokaliptycznym uderzeniem w plecy zwykłego człowieka. Chociaż być zwykłym człowiekiem to wyjątkowy przywilej, bo tacy ludzie nie wzbudzają zainteresowania, a co za tym idzie nie są piętnowani medialnie. Początek roku 2020 to pandemia koronawirusa i zakazy spacerów po lesie,  przymusowe lockdowny uziemiające ludzi w ich własnych domach, które doprowadziły do bankructwa i upadłości wielu firm. Kagańce w postaci maseczek obowiązkowe nawet w drodze do śmietnika, polewanie spirytusem wyschniętej skóry rąk i liczenie członków rodziny przy świątecznym stole.

               Rok 2021 przyniósł długo wyczekiwaną szczepionkę, która pojawiła się zdaniem niektórych naukowców zbyt szybko, a czas potrzebny na jej raportowanie okazał się jednak za krótki, by z całkowitą pewnością orzec co do jej bezpieczeństwa. W każdym razie jej dystrybucja wzbudziła podejrzenia, że podawana jest osobom uprzywilejowanym a reszcie grozi wybicie przez koronawirusa. Kiedy zostaliśmy utwierdzeni w przekonaniu, że szczepionki wystarczy dla wszystkich i koronawirus nas nie wybije, wzniosły się liczne głosy, że szczepionka jest zabójczą bronią i jej przyjęcie nas wybije, a sam wirus to pikuś. Powstały dwa silne obozy szczepiących się i foliarzy szydzących z tych szczepiących się. Foliarze snuli wizje małych osad, w których będą mieszkać ze swoim poletkiem, które zapewni im plony ziemi niezbędne do przeżycia. Szczepionkowcy otwarcie przestrzegali przeciwników o wykluczeniu ich ze społeczności i obawach względem przywleczonego przez nich wirusa. Całkowicie został pominięty wstęp, gdzie wspólnie węszono spisek uknuty przez celebrytów, którzy potajemnie wyciągali odsłonięte przedramię do iniekcji. Znani aktorzy bili się publicznie w piersi za przyjęcie pierwszej dawki i przepraszali, że wzięli szczepionkę, która miała trafić do utylizacji. Z egoizmu zapomnieli zadzwonić do reszty populacji i powiadomić o jednej wolnej dawce.

Po zgonach w wyniku zakażenia koronawirusem, przyszły niewyjaśnione zgony, które zdaniem wielu osób pod patronatem folii, były następstwem przyjętej szczepionki. Pojawiły się dywagacje, który ze zgonów jest słuszniejszy a która śmierć lżejsza. Pandemia trwała dalej, uczniowie w domach próbowali zdalnie skakać przez kozła i obserwować komórkę łodygi pod mikroskopem.

                    Nastał rok 2022 i wielu twierdziło, że co nas nie zabije to nas wzmocni i czas wracać do normalnego życia ze szczepionką lub bez. Kontrowersje się nasilały, bo dawki broni na wirusa zwiększały się o przypominające, a z nimi szanse na zakrzepy i inne poszczepienne powikłania. Jednak apokaliptyczny ząb wbił się w historię z drugiej strony i wybuchła wojna. Zdaniem niektórych, w tym samego Papieża Franciszka, III wojna światowa. Strach i destabilizacja ogarnęły zaszczepionych i niezaszczepionych. Niedotleniony przez maseczki i osłabiony Covidem bądź szczepieniem naród, mimo znacznego wyczerpania portfela przez lockdowny, pędził z odsieczą swoim braciom na Ukrainie. Pieniądze, środki czystości, żywność, leki, mieszkania, miejsce w pokoju, wszystko, co mogło tylko pomóc. Przyjęliśmy miliony uchodźców i jakoś nie było sposobności, by restrykcyjnie traktować paszporty covidowe i egzekwować noszenie maseczek. Koronawirus stawał się coraz bledszy, w miarę gdy prawdopodobieństwo uderzenia nuklearnego rosło. W aptekach topniały lawinowo ilości jodku potasu, który społeczeństwo kupowało na wszelki wypad i czarniejszą czarną godzinę. W punktach zbiórek pomocy dla Ukrainy panie żądały tylko nowej odzieży z metką, podczas gdy w nawiązaniu do eko i samego portfela, społeczeństwo ubiera się w lumpeksach. Nie wiem, czy przez te metki, czy ad hoc, ale na granicy w zbiórkach odzieży królowały stroje plażowe i sylwestrowe suknie, przypominam, przeznaczone dla ludzi dotkniętych wojną. Niektórym myliła się pomoc  z czyszczeniem szaf na tzw. wiosenne porządki. Dużo było dymu, że ktoś nie dostał pracy, bo zatrudniali w pierwszym rzędzie Ukraińców. Jakby pierwsze uniesienia i zryw powstańczy do niesienia pomocy przeszedł w rozczarowanie, że wszystko ma iść z kieszeni Kowalskiego.

                 Wojna trwa nadal i obrazy, nie do wyobrażenia jeszcze nie tak dawno,  już się zacierają z codziennością, bo żyć trzeba dalej, a żyć jest coraz ciężej. Kiedy dzielny naród oddał już ostatnie konserwy oraz ibuprofen a świnka skarbonka pokazała różowe denko, nadeszła inflacja z chichotem szatana. Żarty z lat ubiegłych o windującej cenie pietruszki stały się czerstwe, bo ceny czynszowe, benzyny, no i samej żywności są, realnym progiem dla większości, nie do przeskoczenia. Kombinacje jak ukręcić z mąki i wody zupę, drugie danie i deser są za trudne dla udręczonej rodziny. Porady typu: jedz mniej a więcej oddychaj, żuj dłużej, delektuj się plasterkiem ziemniaka, nie przekonują żołądka. W tle 15-minutowe miasta dla naszego dobra, by wszystko za mordę trzymać, tzn. żeby każdy miał kino w bloku i filharmonię na osiedlu. Szarańcza, tym razem nie jako plaga, tylko źródło pożywienia. Mamy jeść jak ptaki i gady, i ma się stać cud, i kwas solny w naszym żołądku rozpuści chitynowe pancerze. Logicznym jest, że społeczeństwo drapieżników eko oraz wege zamiast zjadać ptactwo i ryby, będzie jeść robale i owady. A co na to ekosystem i jego biorównowaga? Dlaczego życie kurczaka trzeba chronić a życiem świerszcza pomiatać?

                    Ale mamy 2023 rok i brat wystąpił przeciw bratu. Podniesiona łapa na osobę świętą doprowadziła do niespotykanej eskalacji hejtu, ale i wzajemnego oddalenia. Ten konflikt wzniósł podziały nawet w najmniejszej społecznej komórce, jaką stanowi najbliższa rodzina. Występując przeciw Janowi Pawłowi II burzymy swój własny dach i stajemy się łatwym, bo odkrytym celem. Ktoś, kto wymyślił w ogóle sam ten temat, jest bardzo przebiegłym taktykiem i strategiem. Nic z taką zręcznością nie osłabia organizmu, jakim jest naród, jak pozbawienie go tego, co go scala. To fenomen, który ma swojego demona. Stajemy się pozbawieni ojca, jego opieki a nade wszystko poczucia, że on jest nasz. To nas rozdziela i rozdziera, a cementowało kilkadziesiąt lat oraz dało nadzieję i siłę do działań, których nigdy byśmy się nie podjęli. Oczekiwanie na tzw. „prawdę” jest naiwne i wynikające ze słabego rozeznania. Światem rządzi tak naprawdę garstka ludzi. Ci ludzie popełniają codziennie różne błędy, o których nie jesteśmy informowani, ponieważ jako społeczeństwo mamy mieć poczucie jakiejś stabilności. Gdybyśmy mieli pełną świadomość, co dzieje się na górze, nie bylibyśmy w stanie normalnie żyć. Ta garstka ludzi decyduje o tym, czego się dowiemy a czego się nigdy nie dowiemy, a przynajmniej nie w naszej epoce. To wyższa konieczność. Konieczność ich czy nasza? Jakby na to nie patrzeć rytm naszego życia określają media. Media stymulują poziomy zagrożenia, konfliktu, spekulacji. Media to władza; są w stanie wywołać burzę w szklance wody i nie podejmować tematu z im tylko wiadomych względów. Ich wiedza spływa od tych, którzy kierują światem i chcą mieć akurat taki jego obraz. Jan Paweł II był papieżem i był człowiekiem. Jako papież znajdował się w najbardziej zawiłych strukturach kościoła, rządów i polityki. Podejmował decyzje, które były uwikłane w taki stopień komplikacji, że potrzebowalibyśmy całego kontekstu różnych ram czasowych i wiedzy, by cokolwiek pojąć albo i nie. Karol Wojtyła nie żyje i nie może wypowiedzieć się w temacie, który zna najpełniej i najlepiej. Znikające i pojawiające się dokumenty nie sprawią, bym wyparła się zdania, że o zmarłych mówi się dobrze albo w ogóle. A jeśli zmarły jest święty to jakim prawem można mu tę świętość podbierać a zasługi podkradać? Rzucając kamieniem w Św. Jana Pawła II rzucamy w siebie, bo na oczach całego świata odbieramy sobie to, czego ten właśnie świat nam zazdrościł.

Potrzebujemy zjednoczenia. Wszyscy. Bez wyjątku. Człowieka gubi lęk, który przesłania cały kontekst. Dostęp do wiadomości, opinii i komentarzy spotęgował lęk o niespotykanej dotąd skali. Boimy się wojny, zarazy, głodu, bezrobocia, biedy, etc. Kiedyś człowiek wracał z pracy, zjadał obiad i szedł na działkę. Jak padało to na kawę do sąsiadki. Robił różne rzeczy, ale telewizor włączał o 19.30 na „Wiadomości”. Nie do pomyślenia a było to tak niedawno. Dzisiaj wiadomości pchają się same chciane czy niechciane, działki są w odwrocie a sąsiedzi niedostępni. Jesteśmy bardzo samotną populacją, niepoukładaną bez komputera i telefonu. A to sieć nas właśnie niszczy, to co układa dzień, alertuje go w jakimś stopniu odwracając uwagę od kogoś/czegoś obok. Dostajemy ostrzeżenia. że sypnie śnieg albo zagrzmi. To jest naturalne, ale przedstawia się naturę w taki sposób, by zburzyć nasz spokój. Najskuteczniejszym antidotum  na lęk jest agresja, gdy zwierzę atakuje przestaje się bać, koncentruje się na ataku. W sieci atakuje się już wszystko. Łatwiej przyjmuje się złe słowa o kimś niż dobre, łatwiej znosi się porażkę kogoś niż jego szczęście, łatwiej plotkuje się rozładowując swoją zazdrość niż budując szacunek wobec obiektu plotek. To się staje zakaźne, rozmnaża się, pomału zaczyna brakować dobrych słów. A jeśli nawet? Niedawno natknęłam się na zdjęcie naszego uznanego, wiekowego już, aktora z jego piękną, o wiele młodszą, żoną. Pod zdjęciem komentarz „piękna para, w ogóle nie widać różnicy wieku”.

Hologramy i portale, które można otworzyć znając odpowiednie systemy, inteligentne jaszczury kryjące się w kotach i powszechnie znanych osobistościach, cywilizacje, które nas inwigilują i czerpią naszą energię. Nie bardzo rozumiem jednak omnipotencyjne zapewnienia, że nie było nikogo w pojeździe kosmicznym odnalezionym tu czy tam. Mamy tyle zmysłów, ile mamy i określoną optykę oka, więc pusty pojazd dla człowieka może oznaczać pojazd pełen istot według optyki kogoś z ogonem, na przykład.

Rok 2024 według numerologów jako ósemka miał przynieść obfitość, równowagę i sukces. Przyniósł Trumpa, jak się później okazało, w pakiecie z Muskiem i wszczepieniem  pierwszego czipa do mózgu człowieka. To tak dla lepszego zaznajomienia i zbliżenia człowieka ze sztuczną inteligencją. O Izraelu nie powiem nic, bo cokolwiek nie powiem, zostanie użyte przeciwko mnie. Izrael jest jednym z niewielu tematów na świecie, który nie nadaje się do żadnej dyskusji, każdy tok rozumowania jest błędny, każdy pogląd nieodpowiedni i nie ma się racji na 100% w każdym wyartykułowanym wyrazie.

Ale są efekty, są! Plony popandemiczne bardzo urodzajne. Jeszcze nigdy ludzie nienawidzili siebie tak bardzo, jeszcze nigdy zazdrość nie stała się większą namiętnością niż przez wieki miłość, jeszcze nigdy nagość nie stała się obowiązkową codziennością. Pozbawieni wstydu, tajemnicy, ochrony intymności wywlekamy wszystko, co mamy dla siebie i bliskich – dla wszystkich. Powikłania w słabej odporności i rozmaitych niewydolnościach to także brak odporności psychicznej i niewyróbka przy zieleńszej trawie sąsiada. Ludzkość nauczyła się czerpać z upokorzenia, rzucenia na kolana i szydery. Ludzkość oczyszcza się publiczną spowiedzią ze swojego życia przed gronem obserwujących, których zasadniczo nawet nie zna.

W rok 2025 weszliśmy z całkowitą pewnością, jaką ma się tylko raz w życiu, że nie da się w ciągu 24 godzin zakończyć wojny… Żadnej.

21 kwietnia 2025 roku zmarł Papież Franciszek. Wymodlił dla całego świata uwolnienie od zarazy. Poprzez media modliliśmy się razem z samotnym Papieżem na Placu św. Piotra. Stał się kimś więcej niż urzędującym Papieżem. Symboliczna scena Ojca Świętego idącego przez pusty Rzym, jego peregrynacja w intencji ułaskawienia owieczek od zarazy to najlepszy kadr z filmu, na którym by wszyscy płakali, gdyby powstał. To fragment powieści wszech czasów omawiany na lekcjach. Klucz otwierający wrota bezkresnej i bezgranicznej miłości. jaką darzył nas Papież Franciszek. Oddał ogrom uzdrawiającej energii światu i wszystkie swoje siły na ratowanie naszej planety, a potem zaczął gasnąć i zgasł. Jego śmiercią żył świat od kilku godzin do kilku dni. Epoka silnych bodźców i codziennych kopów, podarowała nam człowieka niezdolnego do analizy i refleksji, bez czasu na celebrowanie ważnych momentów dobrych i niedobrych, ale ważnych. Jeżeli tylko zaczynamy myśleć, zastanawiać się, rozmawiać, jak mamy z kim, to na ekranie telefonu pojawi się rządek rozmaitych wiadomości, powiadomień, a media znów wybiorą gorący temat dnia, godziny, by odwrócić naszą uwagę. Jesteśmy bowiem odwróconym społeczeństwem. Odwróconym od prawdy a przywołanym do porządku. Porządek stał się najistotniejszym kierunkowskazem. Prawda podana przestała być jedna a stała się zmienna. Zależy od kanału przekazu. Trzęsienie ziemi w naszych emocjach sprawia, że nie potrafimy reagować właściwie czyli długofalowo. Nie czerpiemy z doświadczenia i nie sumujemy tych doświadczeń. Konflikty rozwiązujemy blokowaniem znajomych, brakuje nam czasu i chęci na konstruktywną krytykę i rozmowę. Naszym podwórkiem jest plansza, na której zmiatamy niepasujące nam nazwiska. Internet jest całym naszym światem, który odbiera nam życie.


 

     

piątek, 11 lipca 2025

Nieznajoma

 Gotyckie Osadzone na czerwonej glinie

Z lampką czerwonego wina Bardzo
Styl w architekturze Domy mające kilkaset lat
Jęczą jak wiatr schwytany za gardło
Nie mieszkasz tu To mój dom
Podnoszę do ust i czuwam Starzeje się lustro
W którym obca twarz Zimny brzeg Ziemia nieznajoma Pamięć czarno-biała
Przez atom drzwi marsz pokoleń
Odbiera zamarznięte dzieci z balkonu
Przyjdą rodziny pojedyncze osoby
Zapisy miejscowo ograniczone
Specjalne godziny Nie można czerpać energii ze Słońca
Ranek nadłamał się kawałkiem herbatnika
Kiedy miałam siedem lat gotyk dotknął nieba
Na ślubnym kobiercu malowanej łąki tej jedynej planety
Rysowanej czterema połamanymi kredkami bez pierwszego planu
Ponoć na rachunku był spory napiwek ale zagłuszyła go muzyka
Prokuratura wyjaśniła że barwa czerwonej gliny zależy
Od stopnia utlenienia tlenków żelaza Sztuka sepulkralna
Zjedz trochę razem z nami.