czwartek, 3 maja 2018

Nędznicy. Podróż międzyplanetarna

Człowiek jest taki, na ile pozwoli mu pieniądz. Pieniądz to ważny sprzymierzeniec człowieka bądź jego wróg (brak szmalu). Pieniądz uwypukla dane cechy, a nawet je wydobywa. Inaczej mówiąc; człowiek nie odkryłby prawdy o sobie, gdyby nie fortuna lub bankructwo. I jedno, i drugie jest prawdopodobne. Z tymże prawdopodobieństwem każdy przychodzi na świat. Pieniądze szczęścia nie dają, a żyć bez nich się po prostu nie da. Być może dlatego więcej frustracji dotyczy ludzi ubogich. Bogaci, nawet bez szczęścia w związku, mają zajęty czas podróżami, zwiedzaniem, dotykaniem zmysłami tych wszystkich cudów świata. Chodzą na zakupy, bywają na salonach, zaliczają premiery. Zostaje im zdecydowanie mniej czasu na dogryzanie i podgryzanie. Takie bezosobowe, bo jeśli ktoś im nadepnie na duży paluch, poradzą sobie z pewnością. Istotnie, pieniądz może nie przynieść szczęścia, ale przyniesie komfort, bezpieczeństwo i spokój codzienności. Ludzie, którzy mają zachwiany byt i straszy ich planowanie każdego posiłku, stają się niebezpieczni dla siebie oraz innych. Ich codzienny poziom stresu ewoluuje niewyobrażalnie od ciągłego koncentrowania uwagi na pustym kuchennym stole. Walka o byt też ma swoje granice a dobrymi radami piekło jest wybrukowane. Staraj się, nie poddawaj się, bądź elastyczny. Z jakiegoś powodu nie wychodzi, chociaż ci, którym się udało, uważają że nieudacznictwo figuruje na własne życzenie. Po pierwsze, uważam że nigdy nie ma winy po jednej stronie, tylko stopień komplikacji życia bywa tak wysoki, że może się z lotu ptaka odnosić mylne wrażenie. Po drugie, we wszystkim trzeba mieć tzw. szczęście (każdy pod tym pojęciem rozumie, co chce rozumieć) i jeśli Wszechświat nie pomoże temu tam i wtedy, nic się nie zadzieje. Ludzie rodzą się słabsi i silniejsi. Łatwiej utrzymać siłę z pełnym żołądkiem i w ciepłym łóżku. 
Nie ogarniam już i nie starcza mi wyobraźni nad poziomem hejtu i choć wiadomym jest, że hejter to osoba uboga duchowo lub materialnie i należy jej współczuć to jednak jest to słabe. Ludzie wylewają pomyje na tych, których w ogóle nie znają i nigdy ich nie spotkali. Od ich opinii nie zależy nic i niczego to nie warunkuje. Rzucający językowym błotem to dresiarze hejtu, wszelka dyskusja z nimi ma sens podobny do dialogu z menelem na ulicy. Obok tego typu ubogiego hejtu jawi się też przeintelektualizowany opitol, kiedy hejter poucza, dydaktyzuje i umoralnia. Hejter; człowiek nieomylny, kryształowy, głoszący omnipotencyjne sądy w każdej dziedzinie. To mentor, filozof i etyk po podstawówce, fuzja lekarza z prawnikiem. Hejter ma kondycję i sprawność w każdej dyscyplinie, chociaż fartuch brzuszny opada mu za płeć. Hejter jest bezwzględny i gdyby był trenerem to w przypadku braku złota na wstążeczce - wypad. Urodę aktorek, modelek i innych celebrytek komentują specjalistki - jakieś Grażyny łażące w bawełnianych legginsach z niebieskim cieniem na powiekach. W loży szyderców "Milionerów" zasiadają Jasiowie, którzy ukończyli podstawówkę dzięki wsparciu Ochotniczego Hufca Pracy, ale opanowali dość dobrze Google i potrafią sprawdzić odpowiedź przed uczestnikiem gry. Czytałam nawet o cudownych dzieciach 7-8 letnich w Polsce, dla których dojście do miliona w każdym odcinku programu jest pikusiem. Dla rodziców takich pociech, każdy, bez wyjątku, gracz to tuman, a brak wiedzy powinien w zasadzie być karany śmiercią. I właśnie właśnie... W tych konkretnych czasach ubóstwa duchowego i materialnego spotykamy kwitnące ogrody, niektóre podwieszane nawet, kiczu i grafomanii. Jeszcze nigdy internet nie pokazywał takiego braku dystansu do siebie, dyletanctwa oraz ignorancji jak właśnie teraz. Ze zrytym głosem jak pięty pielgrzyma, ze słuchem wołającym o aparat korekcyjny, ludzie nagrywają przeboje Beyonce lub Leonarda Cohena, wrzucają na fejsa i ustawiają jako publiczne. "Ładnie" pisze towarzystwo wzajemnej adoracji też śpiewające, tyle że Madonnę i Coldplay. Za "nieładnie" masz znajomego mniej. Wybór należy do ciebie z pomocą farmaceuty lub bez. Podziwiam tych, którzy odkrywają siebie na nowo; kupują blok i farby, próbują kolorów na kartce niczym przedszkolak sprawdza nowe kredki. "Arcydzieło", "drugi Rubens", "coś z Tycjana", "Vincent. Dalszy komentarz zbędny". A poza tym? Trochę Mickiewiczów, więcej Herbertów i od czasu do czasu Tomas Transtromer. Pięćdziesiąt twarzy ubóstwa.