piątek, 13 czerwca 2025

Nie wypatruj ale czekaj

 Mój ojciec stoi na przystanku autobusowym

Jest zima Mróz Płatki śniegu wpadają mu prosto w oddech
Jakby ta cała dookolność wywołała zasinienie wokół ust
Martwą twarz której nie ruszają nawoływania syren
Płyń do mnie Płyń do nas Płyń
Ojca sen trwa już wiele lat
Mamy tak samo On też jest obok w moim śnie
Na zdjęciach jego oczy mówią do mnie
Słyszę cię jak ciągle płaczesz Nie ma takiego snu
Po którym mogłabyś zapłakać
Twój płacz nie pozwala mi usłyszeć wyraźnie syren
Duchy przeszłości mówią że to dobrze
Moja podróż wciąż urywa się po pierwszym kręgu
Czekam na autobus Będę mógł wyprostować sztywne nogi
Poruszyć osocze Spróbuj ty zacząć od prawej nogi
Zorganizuj jakoś swoje życie byś oddzieliła mowę od milczenia
Moje słabe nawoływania byś nie stała się zwiotczała
Zupełnie nie wiem kiedy kłaść cię spać
Żyjesz inaczej niż cię wychowałem
Żyję jak chcę
Nie Żyjesz jak ci każą Nie poruszasz głową gdy coś ci się nie podoba
Udajesz chowasz się i zaklinasz rzeczywistość
A ona i tak się wypełni twoje wróżby Kurczowo się trzymasz
Przypadku który miał nastąpić Przypadku który nie był przypadkowy
Poznaj bezpłatnie swoją przyszłość rozkładem jednej talii
Nie ponawiaj po nieudanych przepowiedniach
Trwonisz się na uzyskanie odpowiedzi a ona przyjdzie
Nie wypatruj jej ale czekaj
Nie umiem pielęgnować kwiatów Przerażają mnie
Rośliny są okrutniejsze od zwierząt Ich miłość słabsza
Nie ma słabych miłości On cię nigdy nie kochał
Po co mi to mówisz teraz Niepotrzebne zupełnie
Nie ma w życiu niepotrzebnych rzeczy tylko ty się martwisz
Niepotrzebnie
Nie chcę nosić maseczki w monsterę dziurawą
Wolę nosić bransoletki Najlepiej fioletowe
Muszę iść na autobus bo dzisiaj nie przyjedzie
Dlatego ważne jest bym był bym czekał
Obecność jest zawsze najważniejsza reszta mniej.

niedziela, 25 maja 2025

Dzień Matki



Moja matka miała oczy rozcinające
Bure i szare dźwięki na miejsce i czas
Których nie chwytał słuch absolutny
Moja matka miała ręce które umiały się modlić
Gdy z zaćmą cerowała mój płaszcz i gotowała kartoflankę
Moja matka miała serce które straciło serce
Podczas okupacji z dziecięcego strachu
Moja matka oszukuje mnie odkąd umarła
Że przechodzi z tłumem starych kobiet na światłach
Moja matka cieszyła się z zapasu mąki w szafie
I z mojego kolczyka w nosie
Moja matka nie umiała ze mną rozmawiać więc
Piła ze mną kawę
Tak naprawdę zawróciła stamtąd tylko raz
Po mojego brata bo charczał i dusił się
A lekarze mówili o śmierci mózgu
Opowieści mojej matki są przydługie ale
Brat je jeszcze rozciągał potem grali wspólnie z matką
Porozumiewali się nutami których ja nie chciałam odkryć
Moja matka gdyby żyła czekałaby na mnie dzisiaj w oknie
Zaglądałam do okien zapłakanych dziś deszczem
Z tą nieumiejętnością radzenia sobie w beznadziejnych sytuacjach
Z tym brakiem akceptacji bez pogodzenia z pogodą też.

środa, 21 maja 2025

Fioletowy tytuł



Olsztyn kiedyś mocniej pachniał bzami, zwłaszcza fioletowymi, ulubionymi kwiatami mojej Matki. Z Jej odejściem bzy starają się nie rosnąć albo ja staram się ich nie zauważać.

wtorek, 20 maja 2025

Królowa Krystyna Zofia



Kiedy zasypia dzień
Odchodzą sprawy ostateczne
Jak zmęczeni podróżni
Na mocno opóźnionym peronie
Zagarniam czas by nie stygł
Przestaje oddychać wilgoć w wannie
Mój los spływa w lustrze gubię pamięć
Porzucam wspomnienia zjadam fotografie wrażeniowe
Jestem królową letniej kąpieli w przeciętnej łazience
Przyciągam siłą woli odległe piramidy jak kiedyś
Twoją miłość zjadły robale
Noc nastaje trwa i porywa niegrzeczne dzieci
Wróżki zębuszki upiory z szafy to moi niewolnicy
Ściągam magią kilograma białej szałwii w dół
I jej prawem stwierdzam że cię nie ma nas nie ma was
Pradawne siły ryczą wzburzonym morzem
Pod biurkiem z płyty mdf
Mam aplikację z frytkami
Czuję się najedzona
A głodny tłum bez aplikacji krzywi własne odbicie
W siódmym kręgu piekła Dante chodzi z kluczami
Do drzwi gerdowskich prawdopodobieństwo włamu
Maleje grozi że jest piekło dla tych którzy nie radzą
Sobie bez mamy i taty jakoś
On cię tylko tak straszy mówi moja matka
Martwa nie wzbudza większego zaufania
W czerwonej atłasowej sukni
Nie widziałam jej nigdy
Onieśmiela mnie matka
Bo pamiętam ją lepiącą pierogi
Gdy żyła zakładała fartuch
Teraz egipscy niewolnicy niosą ją na fotelu
Który poszedł na śmieci jako pierwszy mebel
I stał się w drugim życiu tronem
Moja matka jest faraonem
Mój ojciec jest świadkiem
Ja też widziałam ich na brzegu pili grzane wino
Napisz o nas wiersz Dantego pomiń zakręć kran
Jesteś więc powróć.