środa, 21 sierpnia 2019

Andrzejowi i Markowi

Marek przyjdzie ostatni
Zawsze się spóźniał
Jak pan od przyrody na długich nogach
Z niedzianiem się w kieszeniach Anoreksją pod zarostem
Uśmiechnie się na nasz widok choć oznaczać to będzie że nie żyjemy
Tylko on się uśmiechał Spóźni się na koniec świata
Siedzimy na wąskiej ławce świat się skończył dla Marka pięć minut za wcześnie
Młodszy brat patrzy z przestrzelonym mózgiem na piec słoneczny
Mieliśmy kiedyś na Rudki pójść z winem ponarzekać na starych
Po śmierci świadczenia zdrowotne są na najwyższym poziomie pociesza
Jak zawsze Masz przestrzelony mózg a Marek chowa się w bramie
Na rynku słońce obłaskawia mury
Archanioł Michael pilnuje dumy waszej bladej
Pójdziemy na Rudki łapać żaby na wszystkie zaklęcia wiccy Ani
Ułożymy korale z czosnku od największego do najmniejszego
Bóg w godzinie stworzenia świata
Odetchnął z ulgą mówiąc o Mieście zbawionym bez sądu ostatecznego
Umęczonego biedą i historią Otoczonego gettem i wianuszkiem czarownic
Walczących ze strzygami
Gryzmolimy coś grabkami na piasku pod długim balkonem na którym
Nadal siadają młode sowy wśród żółtych śmierdziuchów Osypujemy życie z wiaderek
Czekamy aż przyjdzie Marek a powinien bo umarł pierwszy
Ty z przestrzelonym mózgiem wysuwasz język jakbyś stał się
Nagle mową i stale patrzysz pod słońce
Jak pod kopyta rozgniatające naszą młodość bezsilną
Jest was tylko troje i musicie trzymać się razem
Mówi babcia Ania i wyjmuje z kredensu nasze kubki
Twój we wzorki mój w truskawki Marka w kwiatki za chwilę waszych już nie ma
Kredens  z rzeźbionymi drzwiami znika w prostym śnie
Rynek opiera się o mandolinę na której grała Zosia Samosia
Na Rudkach trawa ma połamane kulasy to standard miasta
Stan umysłu ludzi przegranych
Ale przecież jest gdzieś takie miejsce
Gdzie niebo schyla się najniżej jak tylko potrafi
Łagodnie szumi muszla zastępując morze
W zaczarowanym kufrze wiccy Ani mamy swój własny kawałek marzeń
Siedzimy na wąskiej ławce śmierć mówi że nie miała wyboru
Kołysze ciężkim marszem wojska Pachnie solą morską
Zapach krwi miesza się z zapachem opalonego ciała turystów
Ktoś zapowiada nadejście Mesjasza
Marek przyjdzie ostatni.