piątek, 25 września 2015

Wyświetl post

Cienie we mgle związane niewidoczną wstęgą, niewidoczne ślady na ścianie, zaciera się granica miedzy dywanem a podłogą, jakiś strach, jakiś ból, bardzo bolesne powątpiewanie, myśli nieogrzane prowadzą do wiersza zapisanego linearną prostotą dla niechcenia niepoznania nieodgadnienia. Boli mnie, więc wstaję, odchodzę, uciekam, siadam, włączam komputer, wyłączam myślenie, może jednak skuszę się i pomyślę albo skruszeję i oddam słońcu część siebie, jakiś szloch albo jedną ćwiartkę wyrazu, bo przecież jestem pod postacią chleba słowa, którym się przełamuję na serwerze, bo zabrakło już ludziom stołu. Nie zasiadamy za nim, nie zbieramy się przy nim, mamy mailową wieczerzę, chmury na zimnym ekranie, nie patrzymy na zachód słońca, spadające gwiazdy śledzimy w sieci, życie przemija datą na Onecie, nic się nie dzieje, nie pachnie, nie głaszcze, fizyczny kontakt z klawiaturą jak sponiewieranie ciała bez liścia, źdźbła, a mój krzyk i płacz nie wsiąka w rozłożony otwarty na kontakt laptop. Pozostaje zdziwienie kapiącego kranu, że moim wysiłkiem nie przenoszę gór i zastygam rozpaczą.