niedziela, 29 stycznia 2017

Peleryna. Stop

Złaź ze mnie natychmiast (ręce precz od wykładziny podłogowej), bo nic a nic mnie nie obłazisz. Podłoga nerwowa, bo chciałaby więcej treningów, ale jest za mało elastyczna. W każdym razie na taki apel zejść cały wysyp. Na wieszakach moda według klasycznej rozmiarówki. Odziana dusza schowa swoje manifesty w fałdkach tłuszczu i zawiruje w rozstępach na brzuchu. Czy uda jej się pokonać szczyty zamarzniętej wieczności, choćby z powodu dziewiątego wcielenia? Ten sam świat, ale ze zmarszczkami. Te same marzenia, ale włosy siwe. W okularach wypatrywanie małych, wielkości biedronek, pełnych jadu stworzeń. Po przedpokoju przechadza się postać w pelerynie, nakryta kapturem; robi dużo nikomu niepotrzebnego hałasu. Wpływa na układ nerwowy i ergonomię pracy, więc trzeba się z nią zmierzyć. Mocne pociągnięcie materiału ukazuje pustkę. Nikogo nie ma w środku. To pustka hałasowała w pelerynie z założonym kapturem. Dostała etykietę "Mruczka" i jest środkiem na próbujących obłazić, żeby nie trzeba było złazić. Odkąd woda na stałe wlatuje do wanny, jest raźniej. Poza wanną nie ma ani dobra ani zła. Kran ma trzecie oko i wyłapuje krople na zapas. Kilkadziesiąt, nawet jeszcze kilkanaście lat temu było więcej rozmówców. Teraz większość potopiła się we wrzątku własnych spraw, rozpaczliwych brakach zakończeń, naśladowaniu Syzyfa, tasiemcach seriali. Niektórzy padli na murze wirtualiów, a silniejsi przedostali się, by ostatecznie zostać w chaszczach jednozdaniowych postów. W sobotę kupiłam grubą książkę piękną jak z bajki. Ma dużo pustych stron, kredowy papier, kolorowe ilustracje i tekst, na co którejś stronie, długości takiego posta. Takich książek jest teraz wiele. Można nabrać śmiałości, że szybko się czyta albo że w ogóle się czyta. Kilkadziesiąt, kilkanaście lat temu coś takiego nazywało się gazetą, brukowcem, kolorowym czytadłem. Teraz z wydawnictwa ciągłego przeszło to "coś" do wydawnictwa zwartego i nazywa się książką, z którą, poza okładkami, ma niewiele wspólnego. Wanna się napełnia. Trochę przepychem czekoladowej piany. Zapach pokrywa kafelki, a te z łagodnością oddają odbicie peleryny z kapturem.