czwartek, 9 lutego 2017

Bo ja ciebie akceptuję...

To było zwyczajne popołudnie. Zwyczajna starsza pani i zwyczajny owczarek niemiecki. Śnieg trochę oszołomiony popularnością. Nie spodziewał się, że wszyscy będą się na niego gapić. Kobieta stoi na jednoetapowym przejściu dla pieszych. Pies siedzi na jednoetapowym przejściu dla pieszych. Akceptacja nieodwracalnego - myśli kobieta. Akceptacja przejściowego - myśli pies. Każda zima się kiedyś skończy. Jesień to opadanie - dodaje kobieta. Wiosna wyczekiwanie. Lato... Zapala się zielone światło dla pieszych. Zielone światło dla nas - mówi do psa kobieta. Zielone światło dla ludzi - odszczekuje pies. Kobieta przechodzi wolno i ostrożnie, przed nią na wyciągnięcie smyczy pies. Poczekamy, aż przejdzie pies z tą panią -mówi kierowca do pasażerów. Pies przechodzi, trzeba czekać, ciągnie za sobą jakąś staruszkę. Ale w końcu przejdą. Akceptacja nieuchronnego. Przewróci się na środku jezdni, nie wzięła rano insuliny - drży o właścicielkę pies. A cudzysłów? Wstaw przed publikacją, będzie elegancko. Dzisiaj będzie nieelegancko. Ktoś puka do drzwi. To ekspresja. Wracam do owego przejścia. Jeszcze na nim są. W tym czasie ociepla się i z minus siedem robi się minus pięć, a oni są na jezdni. Psa czeka wystawa owczarków niemieckich, kobietę przepisanie mieszkania na wnuki, które nie mówią po polsku, u notariusza. Uwaga na przejściu pies z kobietą - informacja obiegła samochody, nawet te bez przeglądu. Uwaga, śnieżny pagórek! Minęli na szczęście i są już na chodniku, po którym wolno chodzić i na którym nie wolno się skarżyć. Nie wolno płakać takim babciom, nieznającym swych wnuków, znających swoje psy, bo chodnik to nie jezdnia. Nikt nie zatrzyma się, nikt nie zaczeka. Możemy się na to nie zgadzać, ale taka jest rzeczywistość - myśli pies, który też nie zna wnuków swojej właścicielki, ale u notariusza na nią zaczeka.