poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Beton

Na parterze nie było wolnych mieszkań. Wprowadziła się na pierwsze piętro. Rozsiadła na schodach i myślała o parterze. Na każdy dźwięk otwieranych drzwi kryła się jak list, w zawieszonej na ścianie, skrzynce. Jebało od niej ostrym pociorem, bo nie myła się od tygodni i lokatorzy zgłosili skargę na poczcie, że listy są nieprane i wali od nich całodobowo. Skarga została rozpatrzona pozytywnie. Naczelnik najbliższej placówki przysłał list, do każdego z lokatorów oddzielnie, z przymocowanym - klejem do protez - goździkiem utaplanym w karminie. Było mdło, szaro i jednocześnie smutno, bo okazało się, że z braku szmalu listy będą uprzednio prane w zwykłym szarym mydle z porożem. Na droższe mydło urzędu pocztowego nie było stać. W godzinach nocnych, traktowanych przez lokatorów jak katar - lepsze leżenie pod kołdrą niż łażenie po ciemnościach, z którymi nie jest się na "ty" - rozsiadała się na chama; nogi wyciągnięte na kilku stopniach, podbródek uniesiony na brudnej łapie, skroń i poręcz - dwa bratanki. Pogrążała się bez opamiętania jak seksoholik (przyczyny, objawy, leczenie) w marzeniach o parterze. Krótkie, szybkie wejście, cwał do wyjścia, galop codzienny, kurze twarze przechodniów w nagich anorektycznych oknach. Rozpierdolona prywatność, intymność, moje moje moje - wszystko poszło w kosmos. Takie jej małe marzenie, takie tylko jej pragnienie... Zebrała z pięter wszystkie wycieraczki, żeby ludziom hejtować w realu, bo siedzieć na tym nie chciała. Potem stała z tępym wyrazem twarzy przy poręczy na pierwszym piętrze i cięła ją scyzorykiem. Patrzyła (co ja pacze, co ty pacze, co ona pacze) jak z jednego okna tysiące szkiełek opada na zewnętrzne zadaszenie. Widocznie musiała dużo przeżyć... Miała jeszcze sprawdzić, czy ktoś siedzący w ścianie na stałe jako duch nie poda jej ręki, ale lokatorzy wyprowadzili się do innej klatki, gdzie listy nie były prane w mydle z porożem. Nie chodziło o zapach, ale o cięte, mocne riposty, jakie poroże jelenia tworzyło w każdej białej kopercie. Lokatorzy bali się czytać korespondencji, bo każda jeżyła się zszarpanym nerwem i kłuła prawdą w oczy od wypranej prawdy na biało i szaro. To uczucie, gdy nie wiesz, czy kolor jest elementem formy, czy niezależnym kolorem... Weszła w wolne marzenia na parterze i stała się pierwszą wolną ofiarą dla jęzora uwagi. Ze ścian.