piątek, 15 kwietnia 2016

Wiersz jest bezpieczniejszy

Wiersz jest bezpieczniejszy. Napisz wiersz i nie udław się. Wygnieć nowe metafory na stolnicy kolejnego dnia. A potem przysiądź i powkładaj do foremek epitety spadające jak srebrny pył. Dowolność interpretacyjna zwalnia cię poniekąd z odpowiedzialności. Przejść przez życie bez odpowiedzialności to taka frajda, że jak można sobie nie pozwolić? Słowo to obosieczna broń, więc w Roku Marsa można za długo nie pospacerować z rękami w kieszeniach wolności pogwizdując przy tym "Love me like you do". A co będzie z "Move on"? Okolicznością łagodzącą jest dezawuowanie powszechne słowa. Niby znaczy wiele a nie znaczy nic. Najmniejszą wartość mają słowa naznaczone całą potęgą i mocą, których człowiek nie nauczył się, przeoczył, gdzieś zgubił. "Kocham cię" wypowiadane przy każdej okazji i braku okazji, każdemu i wszystkim; takie czerwone serduszko stworzone nad i ponad, dla kogoś jedynego, dla rzeczywistości zbliżającej się do Edenu. Jednak w zatłoczonym i dusznym świecie nie znajduje się jedynych, lecz takich samych, podobnych, symilarnych. Biedny człowiek widzący we wszystkim wspólne centrum, sam staje się wspólny. A przecież mając wolną wolę można byłoby inaczej... Wiersz jest bezpieczniejszy. Daje schronienie. Ułudę wysłowionego niewypowiadalnego. Trochę poboli, pokłuje i popiecze. A cierpienie jest wpisane w los podążających za Chrystusem. Serce odsłoni dźwięk, anonimowa nuta pozwoli na ten tektoniczny ruch pod okiem Marsa. Wojaka reagującego na proste i jasne rozkazy.