piątek, 22 stycznia 2016

Takich dwóch...

W jednym mieście przed wojną mieszkał bardzo bogaty Jakub i bardzo biedny Teodor. Teodor stawiał Jakubowi domy i w ten sposób zarabiał na żonę i czwórkę dzieci. Jakub miał sześcioro dzieci i każde z nich musiało mieć swój dom, choć były jeszcze bardzo małe. Uważał nieruchomości za świetną inwestycję. Wybuchła wojna. Dwóch synów Jakuba umarło jeszcze w getcie, trzy córki i żonę odprowadzał wzrokiem do komory gazowej w obozie koncentracyjnym, jego zamordowali trochę później. Z całej rodziny przeżył tylko jeden z synów. Kiedy wrócił do miasta, okazało się, że świetna inwestycja nie była świetna, a on dosłownie nie ma już nic.
Teodor powrócił z obozu pod próg domu, który zburzyła wojna. Długo szukał żony, która pochowała, w czasie ich wojennej rozłąki, dwóch synów. Przeżyły dwie córki - jedna z nich miała dziwną skórę po latach spędzonych w beczce z kiszoną kapustą. Tylko tak umiała ją ukryć i ochronić przed wywózką jej matka. 
Jedyny ocalały syn bardzo bogatego Jakuba postanowił opuścić miasto, w którym nie trzymało go już nic, ale przypadkiem zobaczył wychodzącą z bramy starszą córkę bardzo biednego Teodora - tę z dziwną skórą. On jej nie pamiętał sprzed wojny. Ona go tak. On był bardzo przystojny, a ona, mimo swej skóry, uważana była za najpiękniejszą kobietę w mieście. Oboje nie mieli nic, ale mieli siebie. Wyjechali z jedną walizką. Taka miłość szalona moich Rodziców.
A Teodor ze swoją Anią mieszkali do końca swoich dni w jednym małym pokoiku. W tym pokoiku często nie było niczego poza zupą mleczną, ale była zawsze miłość. Taka przeogromna, świetlista i bardzo  bardzo ciepła. Zawsze czułam się u moich Dziadków najbardziej kochaną wnuczką świata. Miałam wielkie szczęście dowiedzieć się, że bieda pod wpływem miłości staje się bogactwem.