Biała otchłań tej kartki Niema jak
niepisanie na niej
Czekam nad nią
Pod nią zasuszam maki Przy niej
stawiam makową świecę
Czekam przed nią
Aż przemówi czcionką numer 12
Aż otworzą się drzwi i stanie w
nich smok
Artystyczna figura koronek
Odmawianych co wieczór Czekam aż w
końcu nareszcie Ale nie przyszedł
Nawet sen
Mam bardzo dużo czasu i bardzo dużo
kartek
Wszystkie są białe i czyste poza
czasem
I czekają na moje rozdygotane
litery Na mój interpunkcyjny płacz Krzyk
mojej frazy
Na łańcuch splot Wątek zakończenie
Fabuła inwokacja Pieszczota kartki
Dialog z papierem Ukołysz mnie
wreszcie
A tu nawet pomyłka nie dzwoni
Przyciągam do siebie jeszcze raz
Prawem sekretu wielkiego smoka
Wpatruję się w pustą kartkę
I widzę w niej siebie prawem lustra
Chowam w piwnicy Kładę klucz na
kartce
Kartkę zjadam prawem tajemnicy
Kartka zjada mnie prawem samotności
Wypatruję smoka na ulicy Ludzie
wypatrują świńskiej grypy
Może wpuszczą wojska
Rozwalą każdego z chusteczką Miał
nadejść smok Nadeszła wiosna
Wracam do białych kartek Sypią się
po oczach Kłują w oczy Chwytają się za różki
Klękają na papierowe kolanko
Układają kwieciem w jedno skrzydło
Na całą ścianę Na całą dzielnicę Na
całe miasto
I głos z megafonu telefonu radia
telewizora gardła tłumu
Tłumem dźwięków gamą liści jezior
Aniołów Stróżów
Siłą muzyki klasycznej obrazów
Rembrandta kogucikami folkloru ziemskim freskiem Przemawia
Jestem Oz Wielki Oz Kim jesteś i
dlaczego chcesz się ze mną bawić?