czwartek, 12 maja 2016

Mag

Dzisiaj coś zawiesiło się w powietrzu. Ogniste wizje podsycają niepokój, mnożą strach. W kroplach opadających, z bólem i ciężarem, z kranu jest posmak zbliżającej się burzy. Wysiłkiem dochodzącym z barków próbuję objąć więcej niż mogę. Unoszę troskę i dbałość o szczegóły na wysokość mojej wyobraźni. Nie znajduję jednak jej ujścia i brakuje nam wspólnie miejsca na oddech. Na krześle przy samych drzwiach siada wielki Mag. Ma przykrótkie usta i nie spija śmietanki z elity. Mag kręci się z nadpobudliwości, jego nerwowość udziela się wszystkim obecnym, ale nie jego mądrość. Wypija szklankę pogardy i daje jej drugie życie malując bzy fioletowe i tworząc z niej dzbanuszek. Bez oznacza brak, coś niewystępującego, więc bez na szklance zamiata ową szklankę pod całkowitą nieistotność, niebyt i w rezultacie obecność Maga nic nie wnosi i zostaje odczytana jako bezsensowna.