niedziela, 28 stycznia 2024

Moja dusza płonie

Panie

Moja dusza płonie

Choć ledwie tlą się

Piramidy złotego piasku

Rozsypuje się struktura

Egipskiego imperium

Panie 

Moja dusza płonie

Choć strzechy pokrył szron

A w guślarskim obrządku

Przyklapły konopie

Miasto wieje nocą

Panie

Moja dusza płonie

Choć zamilkły sennie

Sawanny i stepy

Korytarze labiryntów

Słabo oświetlone

Panie 

Moja dusza płonie

Jej ogień silniejszy

Niż na olimpijskich igrzyskach

Choć ciało nieśmiało zaróżowione

Na czarnym rumaku

Peleryna miga czerwona

W puszczy odnaleziona

Wielka łza na starej gałęzi

Zaczepiona dwa wieki temu

Boże

Jak fioletem oddaje

W borze

Jaki wielki odczyn

Na dywanie czasu

Jak serce migoce

To w prawej to w lewej

Jak ssie przestworza

Jak tłoczy obszary

Jak powstaje całun

Nie mój ale znany

I drżą słowa na wardze

Aż wymkną się i pogonią

Pędem do bram

Faryzeuszów

Żeby bronić Cię

Przed najazdem okrzyków

Bo przecież każdy

Niezależnie od wszystkich i wszystkiego

Musi mieć swojego Żyda

Myśli jak wrony

Tłuką się do okien

Jak gromy przeszywają dachy i kominy

Tynkiem sypią po oczach

A ja na ich latawcach

Mknę do źródeł

Zaiskrzenia prawdy 

Ocieram się o dzban ze świeżą

Ambrozją utajonej przepowiedni

Końca świata.