Tak pięknie śpiewasz
Ale ja wcale cię nie mogę słuchać
Samotnie stoisz na nagiej skale
Tak ostrej jak gwałtowne załamanie nieba
Śpiew anioła jest szumem traw morza i wiatru
Jest spokojem i niepokojem
Utratą i szansą
Przeplatanym warkoczem zadumy i galopu
Nadzieją i wyrocznią
Tak pięknie śpiewasz
Ale tak trudno dostrzec gdzie jesteś
Podążać za tobą się nie da
Bo tchu z piersi ubywa z wiekiem
A białe włosy nie pasują do barwy twego głosu
Granat nocy rozciera się ze złotem dnia
Kamień bogactwa Kairu
Migocze potokiem falą i gejzerem
Tak pięknie śpiewasz
O miłości puchu i kaflowym piecu
O chlebie okrągłym i wielkim jak ziemia
Trzymam w dłoni trzy ziarenka soli
Dla ciebie dla siebie i na szczęście
Drżą mury klasztoru twym oratorium
Poruszają się wieże kościołów
Grają bramy zakonów
Tak pięknie śpiewasz
Jedyna w swej istocie harfa świata
Odradzające się wciąż trzcina źdźbło i kłos
Zasiewu jedynego Pana.