Poezja antropologiczna
Dołożonych trochę lat
By nazwać to katharsis
Rzeczywistość moja musi się przemienić
W rzeczywistość wszechogarniającą
Cierpię choć nie chcę
Jezus był dobrowolnie cierpiący
Znowu doświadczyłam wygnania
Jestem Ewą
Nie ma we mnie koncepcji edenu
Mam problem z zakorzenieniem
Nie mam nawet siebie
Ja tylko do siebie dochodzę
Najczęściej we śnie
Wtedy pragnę mówić prawdę
Ale głos mi więźnie w próżni
Zawiesza się kiedy
Doświadczenie dojmującej samotności
Oddziela się od poduszki
I kto znalazł się w takiej przestrzeni
Ten czeka na powrót córy marnotrawnej
Do ziemi jej jałowej.