środa, 5 kwietnia 2017

Pojęcie czasów w języku polskim

Czy trzy czasy: przeszły, teraźniejszy, przyszły implikują przestrzeń? Czy przestrzeń implikuje czasy? Czy przestrzeń to czas czwarty? Przestrzenić się, czyli tkwić między jaźnią a snem, między wolą a świadomością? Przestrzeń jest niezauważalna jako czas? Czy lepiej nie zauważać przestrzeni – czasu jako czasu ponadczasowego? Kiedy człowiek (ktoś) rezygnuje z władzy nad sobą w kategoriach czasowych, to się przestrzeni, czyli pozwala na działanie międzykomórkowe i międzytkankowe. Przestrzenią się irysy i książki na półkach (ciągłościach). A później znajdujemy je (książki) na innych półkach (w innych miejscach). Skasowany komunikat jest nadal na ekranie, bo komunikat się przestrzeni z przestrzenieniem ekranu. Widzimy pierwszy raz znajomą twarz lub miejsce, bo się przestrzenią ludzie z miejscami. Ale kiedy? W przestrzeni przestrzeni. Przestrzenny pokój, to pokój niech z wami będzie. Woalka szarości, czyli podległej przestrzeni barwie. Wola trwania to służba porządku przestrzeni. Ludzie – żarówki w przestrzeni? Słabe światła samolubnych iskrzeń. Egocentryczne oświetlenie rozmazanych rąk wyciągniętych po chleb, by nie odpaść z haka wbitego w sufit chmur, choć nie widać obłoków, bo ludzie muszą myśleć, że mają dach nad głową. Jakby dach był wojownikiem ze śmiercią, srebrną damą nokturnu, który szumi w morzu życia jak muszla brzucha kwadratury koła.Wyobraźnia to tylko jeden obraz podawany na kilku tacach. Czasami rama przewyższa cenę samego płótna. Żeglarz nie musi być samotnikiem. Samotnia często mieszka w schroniskach i przytułkach, w miejscach niesamotnych. Nostalgia za kredką, która malowałaby oczy nie widziane zbyt długo. Ale jak mówimy „za kredką” to mniej boli. Ale co boli? Boleć może nawet sam blat stołu, gdy zerwiemy z niego zaprzyjaźnioną ceratę. Taki Minotaur, tasiemiec, wróg labiryntu i jestestwa numer jeden. Kalafiory i brokuły to rodzaj życiowej nadżerki, spartaczenia i w efekcie dostania się brudu do kanału bytu. Przyrządzamy je na wiele sposobów. Z tartą bułeczką i masłem wpychamy w siebie cuchnącą metamorfozę alarmu ( że coś jest nie tak), którego nie słyszymy, bo percepcja dźwięku jest w jeszcze większym rynsztoku. Czasami jemy kiełbasę z musztardą, czyli odrzutnią kwasów żołądkowych gór, które nie mogą znieść widoku człowieka jako plazmy wszechczasów. Człowiek zerwał się z drzewa ni w pięć ni w dziesięć, więc wierzy w szczęśliwą siódemkę. Siedem nie jest cyfrą!!! Ale o tym wie mało kto. Mało kto, to ktoś wybitny, kto nigdy za wybitnego uznany nie będzie. Bo uznanie jak ubranie czasami wychodzi z mody. Czasami po nie się wraca, wtedy jest uznanie retro. Retro oznacza zawsze awangardę, a przynajmniej chęć awangardy. Chęci wcale nie mają wszyscy. Natomiast większość ma niechęć, np. do szpinaku. Mieć dach nad głową, czyli nad sobą. Coś musi ograniczać, czyli zasłona wszechświata (zasłaniać wszechświat), bo człowiek panuje tylko nad tym, co dostrzega. Parter oznacza zawsze herbatę. Wyższe kondygnacje to cukier, cytryna, śmietanka. Zalewajkami szczycą się piwnice. Poddasza mają słabość do kawy zbożowej. „Inkę” serwują na biwakach. Zamurowaną z przerażenia. Czy hymen puści wodze fantazji? Co jest bardziej warte zastanowienia: myśl Seneki czy duma Tatr?