niedziela, 23 kwietnia 2017

Służalczość w sieci

Nawet nie wiem, co może się stać, gdy wszyscy zgodnie przejdziemy na stronę sieci pozostawiając historii rzeczywistość. Każdy z nas wykonuje codziennie kolejny krok w świecie wirtualnym mniej lub więcej oddzielający od życia. Nawet ci bardziej świadomi niebezpieczeństwa, którzy żyją w przekonaniu, że nie ulegną złudzeniu, ulegają... Wyłączenie zmysłów w jakimś czasie staje się destrukcyjne. Zmysłowy kontakt z książką, jej zapach, faktura materiału zastępuje czytanie w komputerze i księgarnie on-line. Perfumerie, z których wychodziło się z jedną kroplą pachnidła na skórze, by po kilku godzinach stwierdzić, czy jest moim zapachem i mogę zakupić cały flakon, przejęły internetowe sklepy. Wyprawy do kina skracane do obejrzenia filmu w komputerze poszerzyły się o galerie i spektakle teatralne. Biblioteki wyparły wyszukiwarki dając krótkotrwałe zaspokojenie wiedzy bez jej gruntowania. Jeżeli kilka razy sprawdza się to samo pojęcie w Googlach to znaczy, że nie działa pamięć trwała. Pozorna łatwość w dostępie do wiedzy potęguje intelektualne lenistwo. Brakuje tego niezbędnego wysiłku, który towarzyszył wszystkim odwiedzającym biblioteki i uczącym się z pożyczonych książek, które trzeba oddać. Oddać, ale wykorzystać je tak, by nadal w nas były. Czytanie rozumowe, analityczne i logiczne, łączenie zjawisk i zdarzeń, odwoływanie się do tego, co już w nas jest i powiązanie z tym nowym, by utworzyć w naszej przestrzeni kolejne miejsce wiedzy. Niestety to już zamierzchła przeszłość. Teraz czytający tekst natrafiają na niezrozumiały/obcy zwrot/wyrażenie - wpisują w wyszukiwarkę - pobieżnie ściągają wzrokiem znaczenie i po paru minutach już nie pamiętają, nie znają, czyli nie potrafią zastosować w mowie niezależnej własnej. Z drugiej strony trzeba jeszcze mieć sposobność do własnego użytku. Krótkie wiadomości wysyłane na komunikatorach, aplikacjach i portalach temu nie sprzyjają, zwłaszcza że pomocne emotikonki i naklejki w rezultacie nas uwsteczniają; coś bawiącego i odmiennego na początku, po dłuższym czasie okazuje się zręcznie przemyślaną pułapką. Kiedy padamy na przysłowiowy pysk i napisanie kilku mądrych zdań zostałoby odłożonych do jutra, wstawiamy kilka buziek i cieszymy się z wykonanego zadania; odpowiedzieliśmy na wiadomość. Emotikony dopowiadają nasz nastrój, humor, emocjonalny stan. W rezultacie zamiast wchodzić w głąb siebie i codziennie siebie poznawać nawet po to, by poznać innych, podpieramy się kulkową protezą. Sama nie jestem wolna od sieciowych uzależnień; tej optyki i związanych z nią złudzeń. Łapię się na tym w różnych miejscach, gdy np. nie rozpoznaję ludzi, których wcześniej znałam tylko z sieci. Zagadka zdjęcia i jego obróbki jest mi jednak na tyle odległa, że wciąż zaskakują mnie w realu ludzie, których widziałam w internecie setki razy, a mogłabym przysiąc, że widzę ich po raz pierwszy. Najdziwniejsze pozostaje, że często i gęsto ludzie wyglądają korzystniej w naturze, jednak presja małego szopa zwycięża. Pomarańczowa sukienka z cienkiej wełny w e-sklepie to jasnoczerwona sukienka bawełniana. Rozmiar dobry, ale leży tak sobie, chociaż zdaniem e-przymierzalni miało być super. W napadzie e-depresji stanę na e-szczycie e-góry i będę piać z e-szczęścia. Miłej e-niedzieli.