wtorek, 16 czerwca 2015

Dzień w fugach i Bachach

Pada z płyty. Trochę ze zdziwieniem małymi nutami nasiąka skorupa również i ziemi. Potem wielkie gwałtowne krople rozrywają sztuczny spokój i boleśnie odbijają się od mojego ciała. Chcą być zauważone, że w rozpaczy połączyły się z naszym bytem i w przeprosinach zostają w mojej skórze nieco zmieniając jej kolor. Zdecydowanie bardziej perłowo, póki schną dźwięki na wargach. Bez egzaltacji. Życie jest jednym wielkim interesem, który dostajemy w dniu urodzenia i naszym interesem staje się przeżycie, każdy nasz oddech nie jest bezinteresowny, bo utrzymuje nas na powierzchni. Moje piegi na nosie skończyły w marcu 49 lat. Nie wyrosłam z nich.