Dziwny ten ból
Stoi w progu z założonymi rękami
I wyczekująco na mnie spogląda z drugiej lustra strony
Tajemniczość Niecierpliwość Zaskoczenie
Skradziony pocałunek w liściaste popołudnie
Nad zeszłym stawem Ziemia pokryła ślady stóp dotknięcia
długich artystycznych
Palców Niezliczonych słów komunikujących nadejście
wiersza
Kosmicznego pojazdu unoszącego się w przyszłość
Kodu przetrwania zapisanego w wersach
Modelowanie i rzeźba słów tych samych o innym
Stanie masie i wyrazie
Wiersz usiadł jak Twardowski i siedzi do dzisiaj
A gdy pełnia szepcze do ucha
Dotknij mnie dotknij mnie
Mego ogona chociaż Mego ego
I wybaw mnie od otchłani znaczeń lęków
Upokorzeń
I zbaw od nienawistnych spojrzeń tańców na pokaz
Wielkich imprez w ciasnej bieliźnie
I ja ten wiersz podnoszę
Czasami płynie ze łzami
Czasami czyha w galerii
A potem otula szalem nieskończoności
Szałem emocji drżenia starości (sztywnej)
Z dużym jęzorem przyklejonym do brudnej szyby
I wtedy już wiem
Że nic nie przychodzi ostatnie
Bo tylko przypadek nic nie znaczy
A ból zawsze boli jak złączona para
W czarnym trykocie na pustym peronie oszronionym lekkim
śnieżnym
Opłatkiem
W szeroko otwartym
pocałunku kurewsko naćpana.