wtorek, 5 lipca 2016

Albert to krzyk

Albert to krzyk. Gdyby miała go opisać jednym słowem, nazwać komuś, kto go nie zna, przybliżyć postać, to tak. Albert to krzyk, wielka niewydarzona pomyłka w jej życiu, której można było zapobiec, ale której nie można zmienić. Nie można wziąć do ręki gumki - myszki i wymazać Alberta. Albert jest i będzie. Kiedyś Alberta nie było, ale kiedyś było kiedyś. Chyba za mało się nauczyła życia na tej geografii, skoro wyszła za Alberta. A myślała, że życie to wielka podróż, że bez podróży żyć nie można. „Można”- powiedział jej kiedyś Albert. Albert to jest coś takiego, od czego się nie da odbić, poza co się nie da wyjść. Albert zagłusza skuteczniej niż oratorium dżungli, bo z dżungli można wyjść samemu lub z przewodnikiem. Albert nie dopuścił do niej nigdy żadnego przewodnika. Niepotrzebni są znajomi, kiedy są sukienki. Kobieta jest próżna, a miarą jej próżności są kiecki, które czynią ją w konsekwencji szczęśliwą. Ojcowie i matki są po to, by chronić swoje dzieci. Ale jeżeli sami nie potrafią chronić siebie, to cóż wtedy? Odmieni się karta życia, wprowadzą ulgi dla takich rodziców? Kto zapłaci nie za jedną, a za dwie krzywdy? Dlaczego matka ma zapłacić za to, że życie staje do niej plecami? Czasami warto wejść między dwa lustra i modlić się, by któreś okazało się silniejsze. Dominująca siła nadrzędna, jakakolwiek siła z zewnątrz. Stare szmaty powtykane we wloty świeżego powietrza gromadziły skargi wielu lat, aż z wyczerpania materiału postanowiły poszemrać między sobą. Pamięć rzeczy martwych, drętwa ocena zjawiska, niemy bunt, niewyartykułowany sprzeciw. Rozżalenie przedmiotów rzeczy traktowany przez żywych jako brak opinii.