poniedziałek, 4 lipca 2016

Zapowiedź Nigerii

Balbina była niegdyś perfekcyjną nauczycielką geografii. Kochała podróże i pragnęła zwiedzić wszystkie kraje. Uważała, że gdy człowiek wciąż podróżuje, wtedy się wciąż wyzwala i trudno usidlić jego strach i lęk. Jest jak auto uciekające przed piorunem, zazwyczaj mu się udaje. Tylko stagnacja i pozostawanie w tym samym miejscu kusi lęk. Bo człowiek się wtedy sam wystawia, mówi: „tutaj jestem” i nie ma drzwi, żeby się oskrzydlić, przelać w inny wymiar. A teraz mnie łap, jak potrafisz, szukaj, skacz po kontynentach, oceanach i rekinach. Ale ile może zarabiać nauczycielka geografii, nawet jeśli bierze nadgodziny i daje korepetycje, jeśli pisze prace zaliczeniowe studentom, od czasu do czasu licencjaty i magisterskie mając dom, rodzinę i lęki? Własne i rodziny. Czasami zasłyszane od znajomych lub uczniów. Raz po wywiadówce jedna z matek opowiedziała jej lęk straszny przed biesami. Kobieta jest przekonana, że codziennie chodzą za nią biesy. Mają mordy powykrzywiane w lustrach, oknach, ścianach i drzwiach. Czasami ją chwytają za kolano albo łokieć, czasami w ogóle się na nią nie patrzą, tylko kłócą między sobą, co dziś komu złego zrobią. Ale ona i tak zawsze się ich boi, tego wycia okrutnego, tych gęb paskudnych, wykrzywionych. Balbina nie wiedziała do tej pory, że można mieć kontakt z diabłem tak bezpośredni i tak namacalny, i lęk tej kobiety wniknął w nią na wylot i nasączył jej duszę jak sweter mięciutki intensywnymi perfumami. I już był z nią, gdy się czesała, gdy patrzyła za prasą, gdy zawieszała listę dyżurnych na szkolnym korytarzu i w drzwiach, szczególnie dyrektora szkoły. Ale najwięcej go, to znaczy tego szatana, było w drzwiach prowadzących do łazienki, więc stała się ona od tej pory uosobieniem mąk i tortur. Balbina, gdy zaczynała pracę, obiecywała sobie, że będzie wyjeżdżać cztery razy do roku i to się jej udawało przez trzy lata, później to tak pomalutku topniało jak pyszne lody waniliowo-czekoladowe nałożone na srebrnym pucharku. Niby nie było widać, że coś się zmniejsza, że zamienia się w mleko i wodę. Bo to najpierw były tylko dni wyrwane z tych wyjazdów, później trzy nie cztery razy w roku, ale też długie i znów troszkę, troszeńkę krótsze. Cóż, niektórzy tak mają, że jak im wiatr w uszach gra, to czują potęgę. Ale dyrekcja i uczniowie jeszcze bardziej czują absencję geografii, a dom czuje absencję żony i matki, no i te cholerne wydatki. Zresztą minęły lata i Balbina sama już dziwiła się sobie, że mogła kiedyś tak wyjeżdżać. Że można było zatrzasnąć zdecydowanie drzwi, tak żeby szatan z nich nie wskoczył na ramię i nie zaglądał w oczy przez całą drogę.